2008 m. vasario 29 d., penktadienis

tragikomedia o imieniu - Rzeczywistość

Jak powiedziała dzis kobieta z którą pracujemy w tej samej firmie - "Tragiczny piątek wypłaty"...
W sumie nie powiem, że jest źle, praca mi się wcale podoba, stosunki z władzą super, pomagają mi w wielu dziedzinach, jednak przyjechałam do domu - i łzy gradem...paradoks - winnych nie ma...sama superowo rozumiem jaką częsć dochodów firmy zajmują wypłaty...nu i sama widzę ile trzeba zapłacić podatkow itd...A łzy wciąż gradem...Od bezsilnosci, że nic nie możesz zrobić...I w dupie masz wszystkie tezy, że pieniądze do szczęcia nie potrzebne...NO fakt, przecież, za naukę płacić " nie trzeba", samochód sam sobie "robi ubezpieczenie", internet z telefonami "sami za siebie płacą", ty "możesz" chodzić w tych samych bomżowskich ciuchach niewiadomo który rok, ty "nie dziewczyna" i nie masz żadnych wydatków na siebie, i w ogóle "nie trzeba" żadnych rozrywek...A wakacje, odpoczynek? - Fee, to dla prostego człowieka "nie należy się"..."Po co gdzies młodemu jeździć?" - "Marnotractwo pieniędzy"...A plany na przyszłosć? Ee..tam UTOPIA...Pracujesz jak idiota na dwóch pracach, uczysz się - i nie masz nic...oj, przepraszam - MASZ! - wizyty do lekarza i ciągłe recepty po jak minimum setce...I cieszysz się, że jest dobrze - bo inni mają jeszcze gorzej...W tej chwili chce się zjesć Shogetten czekoladkę - i fakt - zabroniono przez lekarza...Xce się napić jak swinia - i fakt - też nie możno...Ostatecznie nie chce się nic..i nie ma sił okłamywać siebie, że wszystko jest super...nawet do basejnu do Impulsu nie możesz schodzić, nawet gdy mam abonament - bo znowu zabronione przez lekarza, gdyż chorób w tym basejnie więcej niż wody...i czujesz się "tragicznie szczęsliwy"..i jest dobrze...i plujesz na wszystko...starasz się uspokoić...uspokoić siebie, że przecież po 1,5 roku ciągłej pracy ja pozwolę sobie na odpoczynek - GDZIES...
...i łzy jeszcze większym gradem ciekną, gdy chora matka, która mniej zarabia niż ja, przynosi mi pieniądze na ubezpieczenie samochodu...Przez lzy potrafię tylko wymówić:"NIE o TO chodzi...Nie trzeba..nie chcę...lecz się lepiej kochana, żelarstwo to nie twoja sprawa...NIE O TO Chodzi..."...Nie biorę...
Po chwili nareszcie uspokoilam się..wynylam się i wyskarżylam sie...Zabrakło łez...chyba tego mnie trzeba było...łzy są rzadkim gosciem, bardzo rzadkim...już się uspokoiłam...wszystko będzie dobrze...już jest lepiej..zmywam tylko tusz, od którego cała twarz czarna (nic sobie waterproof) i jadę do uniwerku...
Kolejny dzień z rzeczywistosci...gdy więcej MUSISZ, niż CHCESZ...gdy mniej Masz, niż trzeba minimalnie...najważniejsze, że po burzy zawsze następuje tęcza...i w to ja, głupia, swięcie wierzę...

Komentarų nėra: