2008 m. gruodžio 12 d., penktadienis

Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie...

Czasami jest trudno...Na konkretny nasz wiek otaczające nas sytuacje i kłopoty tworzą ciemny, ciemny pas. Teraz na to reaguję spokojnie, bez paniki - po prostu zmęczam się psychologicznie i fizycznie...Psychologicznie od nadmiaru informacji na pracach i gruzem nauki w uniwersytecie, a fizycznie od niewysypiania się...Pomyślisz po co? i wiesz, że trzeba - i tyle...Gdy tydzień leci jak pięć minut, a dni masz splanowane od rana do późnego wieczoru...Do późnej nocy przy komputerze z nauką czy pracą...Myśli o odpoczynku, luzie i relaxie nawet nie przychodzą do głowy - są fantazją, którą nie warto się drażnić...
Trudności nigdy nie chodzą pojedynczo...Z powodu własnej chęci - robię ich nieświadomie jeszcze więcej...Otóż nareszcie przyszła dobra możliwość dorobić swój samochód...Ponieważ na Lexus, czy Mercedes własnymi siłami mi nie stać - robię swoje Renault. Więc w poniedziałek zapędziłam do "kosmetologa". Wszystko byłoby dobrze, jeśli by nie jego wyrok: samochód zrobię Może do piątku, ale nie obiecam...Otóż przy tym szalonym tempie zostaję bez najważniejszego środku do oszczędzania czasu...Nie mówiąc jeszcze o przeziębieniu, które nie jest do końca wyleczone...Na pracę pieszo, do uniwersytetu na trolejbusie (jak i na pierwszym kursie, od tego transportu znudziło okropnie)...Najbardzdiej ciekawe jest to, że od niektórych osób czekałam pomocy, jednak jej nie otrzymałam...Jednakże te osoby, o których nawet nie myślałam, wyciągnęli pomocną dłoń, wsparli i pomogli...Wspomniałam dobre przysłowie: Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie...Szczera prawda..Nie wiem jak dałabym radę bez błękitnego bączka, którego mi zaoferowała przyjaciółka...Tak zwykle po nieoczekiwanym dla mnie jej dzwonku następnego dnia koleżanka zostawiła mi własny samochód (wytłumaczyła, że chwilowo nie jest eksploatowany)...Nie wiem, jak by teraz dałabym rady bez niego...
I dzisiaj...Czułam się tak zmęczona...Nareszcie zmusiłam się pójść na 2 pracę...Ciągnęłam do 20.00 h...Oczywiście wszystko załatwiliśmy za czterdzieści minut, jednakże z pracy wyszłam o 1.10 nocy. I zupełnie mi się nie chcę teraz spać...Gdy jest trudno, życie przysyła lekcję, jak te trudności przezwyciężyć....Jak zrozumieć zachodzące zmiany w rodzinie, jak zachowywać się w życiu...Wygląda na to, że tylko teraz uczę się żyć: szukać, tracić, znachodzić, cenić, dbać, rozumieć...Szanuję ludzi starszych, którzy potrafią przekazać niektóre tajniki życia...Przyznaję, że nie jestem na najwyższej stadii moralnej, gdy indywidum uważa siebie za najważszego auteryteta i dopóki jestem w poszukiwaniach - mam przykłady do których chciałabym dążyć, nie pomijając własnej unikalności....Czasami starszych ludzi trzeba tylko wysłuchać, a ogrom skupionej za życie wiedzy i niepowtarzalnego doświadczenia dotrze do twej swiadomosci... Nie zawsze masz szansę wysłuchać takie lekcje...One są niepowtarzalne, trwałe w czasie, skuteczne i motywujące...zupełnie nie tak prosto spotykamy w życiu tych, czy innych osób...Warto skorzystać z tego, co oni mogą nam przekazać...

2008 m. gruodžio 7 d., sekmadienis

myśli chwili...

Czasami zastanawiasz się co w życiu tak naprawdę ma wartość? i do czego masz dążyć?
A co dopiero jest prawdą? i co w ogóle w życiu jest prawdziwe?
Żyjemy w zaprogramowanym społeczeństwie, i każde odchylenie się od normy jest odbierane przez społeczeństwo jako mutujący wirus, który musi być niezwłocznie zlikwidowany, któremu nie ma miejsca w programie...
Program - to całe nasze życie...Jak w filmie matrica..Uczymy się w szkole wg programu, który gubi wszystkie nasze zdolności i stara się zrobić z nas szarą głupią masę...szablonem...potem musimy iść na studia..pracować z papierami, najczęściej menedżerem np, Musimy obowiązkowo kupić samochód, założyć rodzinę i tak żyć...JAsne przeciwko instynktom rodzinnym nie mam nic do zarzucenia...
Trzeba nie zapomnieć, że musisz mieć jak najlepszy samochód, mężczyznom oczywiście BMW...Kobieta musi być 90/60/90 i napewno wpół ubrana...Przecież wszędzie trzeba wiać swoją seksualnością - a bo inaczej taki "super" chłopak na BMW nawet nie zobaczy na ciebie...Ubranie? obowiązkowo musi być jakiś duży nadpis brandu - np., Armani, Gucci, czy D&G, a bo jak inaczej pokażesz zawartość swej kieszeni? I obowiązkowo musisz po zapoznaniu się z drugą osobą zaciągnąć go do łóżka,abo jak inaczej udowodnić swą seksualność?
A jeszcze kupa powszechnego hedonizmu panującego wszędzie : używaj, rozkoszuj się...czuj...nie myśl...
Czytasz? o jej, to już odżyło...A o literaturze pięknej już nie mówię...to nie modne - uspokój się...
Zdradzasz swą drugą połowę - zuch! jesteś mym kumplem! trzeba ciągle coś nowego..Po co stać na miejscu?
Uczysz się? marnujesz czas idioto..przecież i tak to nie jest potrzebne...jeśli jesteś dziewczyną, wystarczy bogatego opiekuna - jeśli chłopcem - tut ciężej...oni sami lepiej wiedzą...
Chłopaku, nie masz pieniędzy? nawet nie próbuj znaleźć dziewczyny! a jak ty dla niej będziesz mógł pokazać najładniejsze miejsca, kawiarnie i restauracje? a może dla niej ciuchy czy kosmetyka jest potrzebna? Chcesz z nią być - sponsoruj!
Nawet jeśli nie wszystkie punkty się zgadzają, myślę jak wybrnąć z tego szablonu, w który nas wrzuciła szkoła i społeczeństwo...Gdy ciebie tyle lat programują, trudno siebie rozprogramować...stać się wolnym..myśleć samodzielnie, a nie to co ci narzucali całe życie,..Przeciwstawić się społeczeństwu, które pożera swych własnych dzieci...Pieniądze, pieniądze, pieniądze....naród ozwierzały, zły, karmiący się twą klęską i nieszczęściem...Żyj jak my, i będziesz uznanym...Święta! idź do Maximy! Ciesz się! Przepraszam, czym? Kupuj! PO co? Jeśli ci nie trzeba czegoś, marketyng zachce za ciebie, bądź pewien :) Pomyśl sam czy możesz wyjść z tego ogromnego szalonego programu? Czy jesteś zadowolony swym bytem? Rzuć prace - powiedzą wariat!, zmień kierunek nauki - powiedzą co ty robisz? ubierz się nie wg prawideł - powiedzą, nam wstyd za ciebie; osądzą, oskarżą, obleją...Wiesz co Możno, i czego Nie możno...
I jeszcze raz co to jest życie wg społeczeństwa? Aaa...już! TO: pieniądze,maxima, pieniądze, samochód, telewizja, pieniądze, seks, prędkość,pieniądze, brandy, pieniądze, maxima, internet, samochód, kobiety,pieniądze,telewizja, mężczyźni,seks, instynkty,pieniądze,telewizja, menedżerstwo,internet, oszukaństwo bliźniego, seks, maxima,pieniądze itd w takiejże kolejności...i jeszcze: kryzys! oszczędzaj! kryzys! kryzys! oszczędzaj!kryzys! kryzys! nie słyszysz?! KRYZYS!!!

2008 m. gruodžio 2 d., antradienis

szalony weekend - kluby, kluby, kluby...


Postanowiliśmy z przyjaciółkami w sobotę zostawić chłopaków, mężów itp. w domu i zrobić sobie szalony weekend w dziewczęcym gronie. Więc, nie bez alkoholu: kto z szampanem, kto z Martini, a kto w ogóle ze Scotish leader dla śmiałości - a ja z Red Bulem (a co więcej robić za sterem?). Najbardziej extremalna propozycja wzięła górę i udaliśmy się na poszukiwanie tajemniczego klubu.
Więc - Men's Factory :) Nie wiem, co tam nas zaniosło. :) Klub schowany w zaułkach między ulicami Vytenio i Shevczenkos...Zrobione graty jak w więzieniu, nie, raczej jak w klatce - i za chwilkę jesteśmy wewnątrz...Jest kilka minut przed północą, więc wejście mamy za 30Lt (po północy ono 50Lt). Zdziwia dziwna atmosfera, półmrok i nawiązanie interjeru do męskiego członka :) Po tym jak nas sprawdzają, trafiamy do klubu...Szatnia tutaj też jest płatna. Przy barze kilka mężczyzn, na ogół wydaje się pusto. Siadamy za stolik i od razu spostrzegamy ciekawy fakt: stoliki są zasłaniane firanami, w klubie panuje mrok, ludzie są, ale ich nie widać, niemożliwie zorientować się jakiej wielkości jest klub...i szczerze - atmosfera odstraszająca...Podchodzi do nas chłopak z meniu (ubrany w krótkich majtkach i obcisłej majeczce - napewno dla mnie on seksualnością nie wieje - raczej odwrotnie), ostrzega, że stolik kosztuje 200LT, jednakże możemy tą sumę przepić. Jednogłośnie postanawiamy stamtąd wyjść. Przed tym zachodzimy do WC - o rany! Szklane kabiny :) Wiedzieliśmy dokładnie, że byliśmy w sali ogólnej, są jeszcze oddzielne sale dla homoseksualów, gdzie można wejść tylko mając kartkę członkowską. Jednakże zaspokoiliśmy swoją ciekawość aż nadto i chciało się czym szybciej okazać się poza murami tego lochu...Po awanturze z ochroną, jesteśmy nawet mile wyproszone na zewnątrz - czym się szczerze cieszę...
Więc...punkt przybycia Nr 2 - Mojito Naktys.To koktajl bar znajdujący się tuż przy Niemieckiej :). Przy wejściu kolejka - sprawdzają dokumenty i wpuszczają tyle osób ile wychodzi. Zdziwiło mię to - potem zrozumiałam - wejście bezpłatne i ludzi masa. Właśnie. Ludzi tak dużo, że czujesz się jak śledź w skarbonce...Tańczyć było bez szans..Publika bardzo różna, ale wydało się, że najwięcej było studentów...Po półgodzinowym pobyciu, część dziewcząt postanawia tam zostać, a my udajemy się dalej na poszukiwanie przygód...
Kolejny klub to Champange bar w GCW (GRand Casino World) na ulicy Vienuolisa, tuż przy budynku Opery i Baletu. Napewno interjer i atmosfera jest zupełnie inna: przepych, czerwone dywany, po wyjściu w szatni mężczyzna nawet nas wszystkich ubrał...Więc zachodzimy do klubu. A tam: muzyka lat 70-80 oraz około 15 osób powyżej 30 lat...W jednej z kompanii mężczyzna widocznie spożył za dużo trunków, więc robi mu się źle...Nie czekając rozstrzygnięcia tej niemiłej sytuacji - wychodzimy z GCW. Na schodach spotykamy kupę chłopów, które proponują zajrzeć do Wild Lithuanian. Dziewczyny chcą do Prospekto Pub, ja wcale nie życzę iść do tego miejsca, więc ostatecznie idziemy do WIld. Nie byłam tam ponad dwa lata. Zdziwiło mnie, że w Lithuanian, DJ grał rosyjskie kawały! kiedyś o tym naprawdę było nie do pomyślenia...Publika, jak i trzeba było oczekiwać - do niczego :) Jak zawsze tani striptiz i wylgarnie! ubrane kelnerki...Ostatecznie, zupełnie nie szliśmy z celem znachodzić sobie kogoś. W klubie drugiej osoby nie ma sensu szukać.. Raczej szłyśmy z celem powygłupiać się, rozluźnić się, podrażnić się, lekko poflirtować, natańczyć się i w ogóle pobawić. Szczerze mówiąc, wszystko super się udało...Najważniejsze, że był dobry nastrój - bo Wild to zupełnie nie najlepsze miejsce dla dobrego spędzenia czasu.
Jednakże natańczyłam się do woli: nogi bolały tak, że trudno było do łóżka dojść. A ten fakt, że przyjechałam do domu tylko koło 5 rana, sam za siebie mówi :)

2008 m. lapkričio 23 d., sekmadienis

Film "Body of lies"


Wczoraj postanowiliśmy obejrzeć w kinie film "Body of lies" (na Lt przetłumaczono jako "Melo pinkles"). Chociaż wygląda, że repertuar w kinie dość duży, jednocześnie oglądać nie ma co.
Więc postanowiliśmy wgłębić się w realia życiowe i polityczne wojny SZA ze światem islamskim.
Więc, w filmie grają tacy znani aktorzy jak Leonardo di Caprio oraz Russell Crowe,- reżycer Ridley Scott. Najczęściej akcja toczy się w pustynnych miejscach Iraku, oraz w stolicy Jordanii - mieście Amman.Wątek: agent z CIA (Di CAprio) pracuje na wschodzie w celu odnalezienia kryjówki jednego lidera z grupy AlQuida, który organizuje ataki terroru w Europie i SZA. Akcja zakręcona, niewiadomo gdzie jest jego prawdziwy przyjaciel i kto mu pomaga (czy władza Jordanii czy CIA), ostatecznie mowa idzie o jego własnym życiu. Zakończenie chyba już wszystkim jasne: oczywiśćie lider grupy wykryty, a di Caprio zakochał się w Irańskiej dziewczynie i zechciał zostać na bliskim wschodzie. Film trwa dość długo i w końcu już znudza. Najlepiej oglądać go w ciepłym łóżku na sen, lecz nie w sali kinowej.
Spostrzeżenia:
1.Film bardzo amerykański. Jednakże ciekawy fakt: w końcu życie agenta ratuje nie CIA lecz władza Jordanii. W filmie CIA dla własnych celi wykorzystuje i uśmierca niewinnych ludzi. Reżyser stara się pokazać, że polityka SZA w Iraku nie jest już aż taka "niewinna": że są różne polityczne gry.
2.Świat islamski pokazany jest w jednym kolorze - ciemnym. Moim zdaniem, takie filmy tworzą jeszcze większą przestrzeń w umysłach ludzi między światem zachodnim, a wschodnim. Muzułmanie przedstawieni tylko jako jedne duże Zło, które trzeba wytępić za wszelką cenę. To niby wróg wszystkich narodów, któremu nie ma miejsca na ziemi. Niektóre brutalne sceny tortur nawet oglądać niemożliwie było.
3. Film przypomniał mi własne zetknięcie się ze światem islamskim w Egipcie. Wspomniało się nawet arabskie słowo "Shukran", oznaczające - dziękuję. Film również odświeżył zaciekawienie światem i kulturą islamską - więc czuję, że niezadługo wezmę się do odpowiedniej literatury.

2008 m. lapkričio 20 d., ketvirtadienis

mężczyźni a koszykówka...


W solecznikach od wtorku rozpoczęły się zawody koszykarskie o puchar "Etanetas".
http://www.etanetas.lt/?pageId=8&exec=showItem&id=33
http://www.salcininkai.lt/index.php/lt/nuorodos/aktualijos/?aid=392
Zawody odbywają się w nowo wybudowanej szkole tysiąclecia w solecznikach...Solidny gmach, a o takiej sali sportowej nie jedna szkoła marzy..Uczestnicy: to miłośnicy koszykówki od młodzieży szkolnej do mężczyzn w wieku.
Dzisiaj miałam możliwość obejrzeć mecz między 2 komandami "Biała Waka" oraz "Infostruktura". Mecz był bardzo zajmujący i dużo powstało myśli, którymi chciało by się podzielić.
Pierwsza kwarta była bardzo zmienna: od razu jedna komanda (Infostruktura) szybko zebrała punkty i zostawiła przeciwnika daleko w tyle. Jednakże Białej Wace udało się prawie wyrównać wynik 12:11, w końcu tej kwarty jednak pierwszeństwo miała infostruktura.
W drugiej kwarcie posypały się błędy w obu drużynach, walka o piłkę stała się bardziej zaciętą. Jeden z liderów infostruktury Nr 10 uszkodził nogę i kulejąc wyszedł z boiska. 2 kwarta kończy się przewagą infostruktury: 30:25.
Po przerwie wraca lider infostruktury i wraz z Nr 6 atakują kosz przeciwnika.Faule u obu drużyn wciąż się zwiększają: infostruktura z tego powodu traci dwóch, strategicznie potrzebnych, graczy z centru. Xa, najlepiej Nr7 prosi o przerwę na zawiązanie butów. Z braku cierpienia u graczy i sędziego, jest zamieniany na innego gracza.
Czwarte dziesięć minut toczą się w nieprzewidzianym kierunku. W infrastrukturze panuje chaos, którym umiejętnie posłużyli się chłopaki z Białej Waki...Wynik wahał się następująco : 50:49; 57:51; 57:57; ostatecznie 59:59. Po czwartej kwarcie wynik nie został rozstrzygnięty, więc potrzebna była pięciominutowa dogrywka. Sytuacja rozwijała się szybko, niespodziewanie, z burzliwymi emocjami, masą fauli.
Ostateczny wynik 69:73 - przegrała infostruktura, która cały mecz miała powodzenie (oprócz czwartej kwarty).
W sumie tutaj nie tylko rost i umiejętności mają znaczenie, ale również psychologia i gra (dryżynowa bądź indywidualna). W infostrukturze wyłoniły się dwa liderzy, którzy ciągnęli na swych barkach indywidualną grę i w końcu zmęczyli się; w innej komandzie takich liderów nie wyodrębniło się - tam wszyscy po malutku grali.
Jasne, przyjemnie było pogonić oczyma na męskie ciała :) Jednakże ich wyrażane głośne emocje ubrane w rosyjskie matne słowa - psuły całe wrażenie...A tych przeklęć była masa, jak gdyby to była nieodłączna część gry i obcowania między sobą ( nie tylko w ramach obcowania z przeciwnikiem, ale ze swoją drużyną również). Mężczyźni są mężczyźni...
Przyjemnie jednak, że są tacy miłośnicy, którzy potrafią otrzymać przyjemność i hazard od grania w kosza, mają ambicje i cieszą swą grą widzów.

2008 m. lapkričio 19 d., trečiadienis

co kryje w sobie dolar?


W poprzednim poście było mnóstwo aluzji do różnych ciekawych faktów, ale żadnego wytłumaczenia...Więc...USD dolar.

Jak widzimy to druga strona banknotu. Na nim widnieje łaciński napis: Novus ordo seclorum - dokładne tłumaczenie: nowy porządek wieków. Hasło to używane na pieczęci amerykańskiej, pierwszy raz zaprojektowanej w 1792, potem umieszczone na nocie. Oznacza początek nowej amerykańskiej ery (hasło utwierdzone po przyjęciu deklaracji niepodległości).
Następnie wpis "Annuit Coeptis" = on popiera nasze przedwsięzięcia/błogosław w naszym przedsięwzięciu (mowa o bogu).
M...niedokończona piramida? jako synonim siły i potęgi Stanów zjednoczonych (wciąż budującej się), nad którym czuwa wszechwidzące oko "Bóg". Aluzja do piramidy w Gizie. Jest wiele tłumaczeń, przypisuje się tę symbolikę i masonom i iluminatom i innym bractwom, nawet twierdzi się, że to podstępnie mogła być skojarzenie z Egipskim bogiem Ozyrysem, czy Horusem,a niedokończona piramida - starożytną mądrość, zwalczaną przez kościół.
13 schodek na piramidzie - 13 pierwotnych założycielskich kolonii...

Z prawa - godło amerykańskie - biały orzeł.
Skrzydła ma rozpostarte - symbol zwycięstwa. W jednej stronie ma gałązkę oliwną z 13 liśćmi(symbol pokoju, w tą stronę jest i zwrócona głowa orła) w innej 13 strzał (gotowność do obrony).Tarcza z 13 pasami - kongres i 13 kolonii...
Nad orłem pentagram, 13 gwiazd.. - tego 13 aż za dużo na tej nocie...
Napis "E pluribus unum" = wielu złączonych w jedno. Czyli jedność amerykańskich kolonii, jedność narodu.
w 1957 roku dodano nadpis "In God we trust" - Bogu ufamy...
Spójrzmy na inną stronę banknotu.

Widzimy portret pierwszego prezydenta Washingtona. Oprócz nazwy banku i numeru seryjnego widzimy zieloną pieczęć departamentu Skarbu z rokiem ratyfikacji konstytucji. Na pieczęci widzimy wagi - symbol sprawiedliwości oraz klucz - symbol państwa i reprezentujących go urzędów.
Najciekawsze, że wszędzie koło cyfry jeden są różne ornamenty.
Jeśli zwiększymy zdjęcie dolaru z góry u jedynki w prawym rogu, zobaczymy siedzącą sowę. Sowa jako pogański symbol mądrości..Dobre to :)
Dotychczas symbolika dolaru wzbudza mnóstwo kontrowersyjnych poglądów, dyskusji oraz ma dużo interpretacji...Jedni twierdzą, że wszystkie symbole mogą być bezpośrednio politycznie "czysto" wytłumaczone, inni zaś - że to symbolizm spiskowców (różnych bractw), z tajną informacją, głoszącą o wszechpotędze SZA na świecie.
Między innymi 1 dolar to dotychczas najbardziej na świecie rozpowszechniona nota SZA, i jest najwięcej emisjowana...
Ale my sami, choć raz, czy zastanowiliśmy się nad tym co jest ukazane na tej nocie?:)
P.S.rząd amerykański stara się już wycofać papierowy dolar z obrotu, nie tylko z powodu różnych interpretacji, ale i zbyt drogiego produkowania...Przeciętna nota dolara całkowicie się znasza za 2 lata, więc bank ciągle musi go emitować. Bank rezerwów SZA wprowadził monety, jednakże ludzie do metalowej monety jednego dolara nie bardzo chętnie się odnoszą...zobaczymy...

2008 m. lapkričio 18 d., antradienis

Dan Brown - w czym tkwi geniusz autora?

Gdy na świecie powstał hałas i sensacja po wydaniu książki "Kod da Winczi" i jej ekranizacji - byłam obojętna...JAkoś dostałam film, tylko, że był bardzo mroczny z trudem go dopatrzyłam, zapomniałam i już więcej do niego nie wracałam. Zrobiłam wniosek: herezje i tyle...O czytaniu książki i mowy być nie mogło...
Jakoś przypadkowo książka sama przyszła w me ręce...Byłam nastawiona przeciwko jej, a i w dodaku w języku litewskim (nie lubię czytać literatury pięknej w tym języku, to zbrodnia względem samej siebie). Księgowa z pracy z zapałem rozmawiała o tej książce i z dużą uroczystością wręczyła dla mnie, abym po przeczytaniu podzieliła się z nią swymi wrażeniami...No cóż...Zaczęłam czytać...Początek nie był bardzo dla mnie fascynujący, tut i egzaminy były...Książka leżała...Pewnego wieczoru, gdy byłam nareszcie wolna - wzięłam ją do rąk...Przeczytałam za 2,5 dnia. ! Nie mówiąc o tym, że chodziłam na 2 prace i jeździłam do uniwersytetu...W całym znaczeniu tego słowa nie mogłam od niej się oderwać...Czytałam do późnej nocy, na pracy znalazłam e-wersję...Nie mogłam o niczym innym myśleć...Czułam się tak, jakby spożywam narkotyk i potrzebuję wciąż większej dozy do zaspokojenia swych potrzeb...Nareszcie gdy przeczytałam - uspokoiłam się...
Dzisiaj dogryzłam kolejną jego książkę "Anioły i demony".
Więc w czym tkwi fenomen książek autora?
Może warto zacząć od autora. Dan Brown urodził się w SZA. Ojciec był profesorem matematyki, sam Dan często przebywał w środowisku chrześcijańskim. Obecna jego żona jest historykiem sztuki i malarstwa. - Te krótkie danne z biografii autora odpowiadają na wiele pytań...
Książki?
Obie, które dotychczas przeczytałam, książki mają tą samą akcję: morderstwo, jakieś nieznane bractwa, rozwikłanie akcji za pomocą symboliki, walka dużych sił globalnych. Książki są podobne i zaczynając czytać drugą książkę czułam się trochę nieprzyjemnie oszukana.
Więc co w nich jest takiego co nie pozwala odrzucić je w stronę? Dan Brown porusza egzystencjonalne tematy, globalne organizacje, sztukę, naukę, technologie...Oprócz tego, to oprócz fikcyjnej fabuły, znajdujemy autentyczną i prawdziwą informację...Dan kształci..
Np dotąd nie wiedziałam co to jest: liczba Phi, Opus DEi, organizacja CERN, a co mówić o dziełach Da Winczi: na obrazie ostatniej wieczerzy kobieta?...Kolorowe opisy kościołów i dzieł sztuki, unikalnie zakręcona fabuła, ciekawe fakty z historii nauki i religii (idea, że Jezus miał żonę i potomstwo) - te wszystkie wątki z książek zmuszają włączyć przeglądarkę i nurknąć wgłąb globalnego śmietnika o imieniu Internet. I fakty, które otwierają się przed oczyma stają się takimi odkryciami,w które trudno uwierzyć. Książka zmusiła zobaczyć na drugą stronę USD 1 dolara. Zacząć ciekawić się sztuką, wleźć na stronę Louvru, czy też poczytać informacji o Watykanie...Autor umyślnie pisze książki łatwo czytelnym językiem (krótkie rozdziały, które szybko się czytają), nasyca książki ciekawymi faktami i opisami i utrzymuje ciągłe napięcie fikcyjną akcją.
Ciekawe to, że chociaż Dan wyrósł w chrześcijańskim otoczeniu, Kościół - jako organizacja, w obu książkach jest ukazana w kontekscie fanatyków, morderców, ale z uszanowaniem do wiary. Ciekawy fakt. Chociaż ja już wyrosłam z wiary, jednak ten fakt przeraziłby mnie gdybym była praktykującą i wierzącą katoliczką.


Kilka ciekawych cytatów z książki o walce nauki i religii...Niestety w jęz. litewskim (za co czuję ogromne wyrzuty sumienia)..
"Mokslas gali palengvinti sunkų darbą, numaldyti ligų keliamas kančias,pasiūlyti aibę priemonių mūsų malonumui ir patogumams, taciau jis paliko mus pasaulyje be nuostabos, be stebuklų. Mūsų saulėlydžiai pavirto bangų ilgiais ir dažniais. Visatos paslaptys įspraustos i matematines lygtis.Sunaikinta netgi mūsų kaip žmogiškų būtybių savigarba. Mokslas skelbia, kad Žemės planeta su visais jos gyventojais yra bereikšmis trupinėlis milžiniškoje visatos schemoje. Kosminis atsitiktinumas. — Netgi technologijos, kurių tikslas buvo mus suvienyti, iš tikrųjų mus išskiria. Kiekvienas iš mūsų, nors elektroninio ryšio priemonėmis esame susieti su visu pasauliu, iš tiesu jauciamės be galo vieniši. Mus smaugia prievarta, izoliacija, susipriešinimas, tarpusavio ignoravimas. Pagrindine pasaulėžiuros vertybe tapo skepticizmas. Cinizmas ir beatodairiškas įrodymų reikalavimas tapo intelektualios minties etalonu. Ar reikia stebėtis, kad žmonės nūnai jaučiasi kamuojami sunkesnės depresijos ir beprasmybės pojūčio nei bet kuriame kitame žmonijos istorijos periode?"

"Dievas nėra koks nors visagalis valdovas, žvelgiantis i Žemę iš aukštybių ir grasinantis mums pragaro liepsna, jei nepaisysime jo reikalavimų. Dievas yra energija, kuri teka mūsų nervų sistemos sinapsėmis ir mūsų Širdžių skilveliais! Dievas užpildo visus daiktus ir reiškinius!"

"žmonės išnaudoja tik labai nedidelę dalį savo smegenų potencialo. Tačiau,jiems atsidurus emociškai įtemptose situacijose,tokiose kaip fizinė trauma, ekstremalus džiaugsmas ar išgąstis, gili meditacija, jų neuronai staiga ima dirbti kaip pašėlę, o viso to rezultatas — nepaprastai sustiprėjęs mastymo aiškumas.Būtent tokiomis proto nuskaidrėjimo akimirkomis neretai aplanko genialūs iš pažiūros neišsprendžiamų problemų sprendimai. Ši fenomeną Rytų religijų mokytojai vadina aukštesniąja sąmone. Biologai tai vadina alternatyviomis sąmonės būsenomis. Psichologai -superjautrumu. O krikšcionys šį reiškinį vadina Dievo atsaku i maldą."

...żyj intensywnie..

Dziś w radiu usłyszałam super piosenkę. Słowa warte do zamyślenia się.
Więc piosenka Kasi Cerekwickiej "Żyj intensywnie".

Żyj intensywnie, chwytaj te chwile co zbyt ulotne są
Na innych się nie oglądaj
Przed tobą wciąż tyle dróg
To co wczoraj dziś nie ważne
Ważne , że żyć umiesz znów.
Gotowa jesteś na wszystko,
Co do twych stóp rzuci los
I pamiętaj, że wciąż jeszcze masz szanse, by zrobić coś

Nie trać czasu
Na smutki i zmartwienia
Nie narzekaj
I od siebie zacznij zmieniać świat
Żyj intensywnie chwytaj te chwile, co zbyt ulotne są.

Rozkoszuj się nagim szczęściem
Wielki apetyt na życie miej
Niech się stanie wyzwaniem
Dla Ciebie jutrzejszy dzień.
Zarażaj ludzi uśmiechem
Nawet, gdy powodów do radości brak
A przeszkody pokonuj
Zamiast wciąż omijać je.

Nie trać czasy na smutki i zmartwienia
Nie narzekaj i od siebie zacznij zmieniać świat
Żyj intensywnie chwytaj te chwile co zbyt ulotne są.
Nie trać czasu spełniaj swe marzenia
Nie narzekaj i przed siebie biegnij z całych sił
Żyj intensywnie chwytaj te chwile, co zbyt ulotne są.

Na drobne nie rozmieniaj się
Możesz mieć wszystko czego chcesz,
A wszystkie swe czarne myśli
W złote będą zmieniać się.

Nie trać czasu na smutki i zmartwienia
Nie narzekaj i od siebie zacznij zmieniać świat
Żyj intensywnie chwytaj te chwile co zbyt ulotne są
Nie trać czasu spełnij swe marzenia
Nie narzekaj i od siebie biegnij z całych sił
Żyj intensywnie chwytaj te chwile co zbyt ulotne są.

2008 m. lapkričio 17 d., pirmadienis

Pramogų bankas - martwy odcień byłego przepychu...

Pramogų bankas zawsze we mnie wzbudzał skojarzenia z niezmiernym przepychem i śmietanką społeczeństwa...Może dlatego, że kiedy byłam tam po raz pierwszy - wraz po otwarciu - to co zobaczyłam zrobiło na mnie duże wrażenie...Wtedy jeszcze byłam młodą, miałam - naście, i wstęp tam dla mnie był wzbroniony. Tylko z pomocą nienaturalnego makijażu, odpowiedniego ubioru i razem idących towarzyszy, przypadkowo tam trafiłam. To był świat bogactwa. Stoły kazino, przepełnione entuzjastycznych graczy: młodych, starszych, obcokrajowców...Damy w bogatych ubiorach, kelnerki w odpowiednich strojach...Tam ludzie wyrzucali setki i tysiące nie licząc, nie sumując, nie myśląc..Pamiętam graliśmy w pokera i młody człowiek obok nas stawił na fortunę daleko nie dziesiątkę...JAko, że graliśmy na zerowym piętrze, zaglądnęliśmy do Relax klubu...I tutaj: młodzież daleko nie z ulicy...
Wrażenia po kilku latach..Właściwie tak wypadło, że trafiłam do Pramogu bankas dwa weekenda z kolei. Jestem szokowana. Żadnej kontroli, nikt nie sprawdza ani tożsamości, ani wieku. Widok pjanej kobiety leżącej na ziemi, jak to było w zeszłą sobotę, napełnił mnie odrazą i przerażeniem...Pospacerowaliśmy po budynku...3 piętro zamknięte...na 2 piętrze pusty bar...Na pierwszym piętrze 3 zajęte stoły z kazino (wśród graczy - tylko młodzież), na zerowym piętrze Relax z chłopakami w sportowych dresach (fui), kazino na zerowym piętrze nie ma....Co to? kryzys? Na podwórku nawet i cienia nie ma pysznych limuzynów i bogatych PB BMW. W środku owszem - bogaty interjer,uczucie przepychu - jednak martwego, gdyż ludzie były ośrodkiem tego wszystkiego...Wierzę, że w wypadku zamkniętych uczt, sytuacja daleko nie taka jak tu opisałam...Ale, czy jest tak źle z sytuacją finansową PB, żeby on tracił swą reputację (jasne pytanie, czy ona jeszcze jest) wpuszczając hołotę z ulicy? (A jak inaczej nazwać prostytutek, których widziałyśmy zeszłą subotę?)...
Jasne tylko jedne, że nawet ten przepyszny interjer, który jest w środku, zupełnie nie ciagnie mnie, żebym przyszła tam jeszcze raz...Atmosferę tworzą ludzie, nawet w sumie nie muszą być bogaci, lecz naprawdę nie wulgarna hołota miejska...

2008 m. lapkričio 16 d., sekmadienis

Kimmo Pohjonen - nowe spojrzenie na akordeon...


Przypadkowo trafiłam na program festiwalu akordeonu...zaciekawiłam się jednym artystą - Kimmo Pohjonen - fiński akordeonista, znany ze swej nietypowej twórczości i nowoczesnej interpretacji akordeonu. Pierwsze skojarzenia jakie mi powstały gdy usłyszałam jego granie w youtube i zobaczyłam zdjęcia w przeglądarce - Enigma - dlatego niezwłocznie zajęłam się
 poszukiwaniem biletów. Na szczęście, powiodło mi się i biliety otrzymałam...
Uroku i tajemnicy przydawało to, że koncert miał odbyć się w kościele...
Więc w subotę masa ludzi gromadziła się do kościołu przy domu nauczycieli na ulicy wileńskiej. W półmroku kościelnym widoczna była masa techniki do iliuminacji i dźwięku. W późno barokowym stylu wybudowany kościół tworzy dziwną
mistyczną atmosferę. Wyjście artysty na scenę niezostawiło żadnych wątpliwości, że to właśnie on. Wyglądał jak ze zdjęcia: oryginalna fryzura, ubranie, które obnażało jego umięśnione ręce i brzuch, specyficzne spodnie...Wyglądał jak nowoczesny szaman nieznanego plemienia... Raptownie usiadł i zaczął grać...W kościele zapanował mrok i zupełna cisza...Razem z dźwiękami akordeonu zaczęły z głębi pamięci płynąć wspomnienia o szkole muzycznej...Jednak muzyka artysty szybko zmusiła skoncentrować się wyłącznie na  tym co słyszę...Artysta nasycał nas dzikimi dźwiękami natury i spokojnymi falami morza, groźnym warczeniem silników i chaosem. Potrafił trzymać w takim napięciu, że serce biło się w niespokojnym rytmie, szokował, raził i harmonizował...Ciarki biegały po ciele od raptownego dźwiękowego strachu, a serce było pełne podziwu i niezmiernego szacunku do tego utalentowanego człowieka...Po półtorogodzinowej podróży po świecie nowych i dotąd niepoznanych dźwięków, zostałam oczarowana... Nasyciłam głód duszy i zostałam uwrażliwiona za nowo na muzykę akordeonu...

2008 m. rugsėjo 18 d., ketvirtadienis

Wystawa: Baltijos tekstilė ir oda '08

Co roku w Litexpo odbywa się wystawa tkanin, skór, nowości w przemyśle tekstylnym i modzie.
W tym roku odbywa się w dniach 17-19 września. Więc chętni pogapić się jeszcze mają czasu :)
To nie jest zwykły kiermasz dla widzów (owszem to jedna z funkcji wystawy), jednak to dobry sposób dla firm, działających w tej branży, dla:
1.reklamy
2. znalezienia nowych potencjalnych klientów
3. zawarcia międzynarodowych umów i kontaktów z innymi firmami, pracującymi w tej dziedzinie
4. eksponowania nowości w swej dziedzinie
5. zapoznania się z konkurentami, z innymi firmami z tej dziedziny.
W tym roku ta wystawa jest szczególna.
Napewno muszę wyszczególnić przyczyny i porównać ją z poprzednimi wystawami.
1) 4 sala w ogóle jest nieczynna! - W przeszłym roku 3,4,5 sale działały.
2) opuszczone - martwe stoiska - to jest najlepiej widoczne w 5 sali, puste stoiska aż rażą oczy. Stoiska z nazwami firm, lub zupełnie bez nazw - puste. Przyczyna - firmy zrezygnowały z udziału w międzynarodowej wystawie.
3) Koszta! - Wystawa dla wystawiających się jest ogromnym kosztem. Podliczmy.
1. REjestracja - 400 Lt + VAT oczywiście
2. 1kw m. urządzonego stoiska 490Lt + VAT (urządzone stoisko, to: białe ściany, pokrycie podłogi dywanikiem, stół, 4 krzesła, 1 lampa, nazwa firmy - czyli minimum)
1 kw. m. nieurządzonego stoiska 420 Lt+VAT
3. Jeśli chcemy jakieś dodatkowe gadżety np. witryny, stoły, czy nawet usługi sprzątania - trzeba zamówić i dodatkowo zapłacić.
Spróbujmy obliczyć. Firma bierze np średnią powierzchnię 12kw.m. urządzonego stoiska (przypuśćmy, że resztę witrynę np przywozi sama), co mamy?
Rejestracja 400Lt+ 12kw.m X 490Lt + VAT= 7410,40 Lt
A jesze istnieją inne wydatki: ulotki, wizytówki, przygotowanie eksponatów, itd.
W sumie to ogromne wydatki. To jest drożej niż uczestniczenie w Międzynarodowych Targach Poznańskich. A w Poznaniu ilość zwiędzających i wystawiających się jest nie do porównania z targami litewskimi.
4) Zero reklamy! - tutaj kamień do ogrodu LATIA (Lietuvos aprangos ir tekstilės įmonių asociacija). Jesli w przeszłym roku była kupa ludzi, reporterzy z telewizji (my nawet robiliśmy reklamę w TW) to w tym roku, nawet część firm z tej dziedziny nie wie o tej wystawie. Cicho.
Jeśli otworzymy google i postaramy się poszukać informacji o wystawie - najwyżej da sprawozdania z przeszłych lat i nikłe ogłoszenia o tegorocznej wystawie. Media milczą, LATIA też.
5) Kryzys? Właśnie...O "Alytaus tekstile" mówić chyba nie muszę,...A tak niedawno zbankrutowane "Lino audiniai" - jedno z większych przedsiębiorstw w Poniewieżu zostawiło około 1300 ludzi bez pracy (tyle pracowało na początku 2008). Większość tych ludzi teraz zwiększąją liczbę bezrobotnych na Litwie, tym bardziej w Poniewieżu. Bankructwo ogłoszono w czerwcu, oficjalnie twierdzi się, że przyczyną jest konkurencja ze wschodu, rosnąca infliacja, rosnące koszty produkcji, niekorzystne warunki dla przedsiębiorców. Jeszcze w przeszłym roku ta firma uczestniczyła na targach w Litexpo...
Inny gigant lna - UAB "Siulas" w Birzai boryka się też z finansowymi problemami z powodu niestabilnego kursu dolara (jeden z największych rynków zbytu tej firmy jest rynek SZA).
6) Konkurencja. Firmy z branży tekstylnej borykają się z nie tylko ze słabnącym tempem rostu ekonomiki, inflacją, kłopotami z surowcem - jak również wciąż wzrastającą konkurencją ze wschodu. Produkcja z Chin okupowała każdy zakątek kraju i mieszkańcy preferują tańszy produkt, gdyż koszty życiowe i tak ciągle rosną...
Wzrost znaczenia firm ze wschodu jest widoczny i na targach. Są stoiska z: Pakistanu, Chin, Indii, Turcji...
Są takze stoiska od Lietuvos darbo birza, Lietuvos muitine, ambasady POlskiej. Przedstawiciele od ambasady prezentują mozliwości współpracy z polskimi przedsiębiorstwami, przemysł w Polsce, kierunki rozwoju stosunków firm polskich i litewskich.
7) Wrażenia wystawców. Wszyscy jednogłośnie twierdzą, że tegoroczna wystawa jest fiaskiem i marynacją pieniędzy. Prawda LATIA podała podanie na temat dotacji do rządu, lecz czy firmy uczestniczące ją otrzymają - to jeszcze niewiadomo. W każdym bądź wypadku - całych kosztów nikt nie pokryje.
8) Zwiedzający - pusto. Są gapiowie, którzy chodzą po wystawie i zbierają ulotki. Poważnych klientów brak, z powodu braku informacji o wystawie.
9) Perspektywy? Wiele wystawców twierdzą, że w przyszłym roku zrezygnują z uczestniczenia w tej wystawie. Z powodu nieaktywności LATIA i milczących medii wystawa robi się martwą.

2008 m. rugpjūčio 13 d., trečiadienis

-xxx-

O huraganie moich własnych myśli namiętnych,
Zanieś mnie w świat rzeczy niepojętych,
Gdzieś za granicę wyobraźni mej szalonej,
Gdzieś na ucztę śmierci rutyny w krainie oddalonej...

O huraganie, zwal mnie dziko z nóg i pozwól mi tak zostać,
Zostaw czar niewiedzy życia, niech zmienia swą postać
Pomóż zacząć bezlitosne oblężenie twierdzy codzienności
Daj napić się słodyczy z kielicha ciągłej zmienności.

O huraganie, unieś mą duszę wysoko i wolność jej daj,
Rozerwij kajdany i ześlij myślami w dziewiczy kraj,
Zniszcz rzeczy materialne, zostaw tylko me uczucia,
pragnienia, namiętności, pozbaw mnie suchego bezczucia...

Postaw mnie nagą w obliczu burzliwych fal życiowych,
Daj wchłonąć całą istotą napływ uczuć dotąd nieznajomych
Nie poskramiaj mych żądz, daj im płonąć ognia żarem
Pomóż Kochać się z życiem, nie gardź mym zapałem...

2008 m. rugpjūčio 12 d., antradienis

Vasaros sostinė PALANGA (3-7)


Nareszcie dobrałam się opisać swe przygody z urlopu :) A było ich wiele...
W sumie, odpoczęłam superowo i choć na początku czułam się dziwnie, że pojechałam jedna - w końcu byłam z tego zadowolona...Spędziłam na Żmudzi 7 dni, a wspomnień, wrażeń i opalenizny wystarczy nie na jeden miesiąc :)
Najbardziej cieszę się tym, że zwiedziłam Klajpedę...Ponieważ nigdy tam nie byłam, było mi bardzo ciekawie. Wszystko co znalazło moje oko ciekawego, umieszczam wraz z opisami w foto galerii http://picasaweb.google.com/zweriushka/Morze.

Najciekawsze przygody, wrazenia i znajomości z urlopu:
1) Zostaję w środku nocy na bruku :)
Zamieszkałam u jednej babci, która przez nieuwagę jednej nocy zamknęła drzwi wejściowe od środka. Dostukać się o 2,00h nocy było niemożliwie. Wychodzę na ulicę i myślę co robić. Udaję się do pobliższego hotelu – nocleg 250 Lt, tyle pieniędzy ze sobą nie mam. Na ulicy przyczepił się do mnie jakiś pijany Kowieńczyk. Opowiada, że pił z kumplami w Kownie i namyśleli się jechać na ura do Połągi. Później towarzysze zostawili go na kurorcie i sami wyjechali :) Na ile mówił prawdę niewiadomo, ale fakt, że stał na drodze i tranzował do Kowna :)
Postanowiłam podejść do mężczyzny, który oferował pokoje. Zapytałam o jednopokojówkę na tę noc, popatrzył na mnie dziwnie i podał adres. Zawieźć (nawet za pieniądze) kategorycznie odmówił. Udaję się na podany adres. Znachodzę 6,7 budynek, nr 8 nie ma – raczej jest – magazyny Maximy :) Zaczynam się śmiać – nie byliby Litwini :) Z magazynu wychodzi młody chłopak i zaczynamy rozmawiać. Dowiaduję się, że jest jeszcze uczniem z Szawli i przyjechał pracować tu na lato. Warunki zamieszkania trudne – ale da się zarobić więcej niż w ojczystym miasteczku...Stara mi się zorganizować nocleg – jednak o 2,30 nie jest to łatwym zadaniem...Czuję, że jest już mi bardzo zimno, rozwituję się z towarzyszem i podążam w kierunku domu...Siadam na ławce...Marzy mi się ciepło łóżko ze słonikiem...Myślałam ile potrafiłabym oddać za ten komfort...Raptem wstaję i w napływie dzikiej energii zaczynam walić we wszystkie okna domu...Znalazłam wreszcie okna babci, otwiera mi drzwi z dużym zdziwieniem i przeprasza za incydent...Ten wypadek był głównym jej opowiadaniem dla sąsiadek przez cały tydzień..Nu a ja szczęśliwie wylądowałam do łóżeczka i słodko spałam aż do 11.00h...


2) Spacerowałam nocą po plaży...Właśnie podjęły się fale i morze było takie wzburzone, że przyjemnie było zanurzać swe nożki w pieniące się fale...Przechodząc zauważyłam mężczyznę, który czegoś szukał, ciekawie było, ale nie podeszłam....Spacer był długi i przysiądłam na ławce, patrzę podchodzi ten mężczyzna i z detektorem do metalu coś szuka pod moją ławką. Tut ja już nie wytrzymałam i zapytałam, czego on szuka. Zaczęliśmy rozmawiać. Przede mną 30-35 letni mężczyzna, ma rodzinę, pracuje w samorządzie Klajpedy i jego hobby poszukiwanie na plaży kolorowych metali: t.j. utraconej złotej czy srebrnej biżuterii i oczywiście monet. Zrozumiałam, że przede mną bardzo ciekawy człowiek, a ponieważ on był zadowolony z mojej wesołej kompanii, więc razem przewałęsaliśmy się pół nocy po plażu szukając utraconych skarbów i obcując. Przyznaję się, zajęcie jest bardzo fascynujące. Przynosi bardzo wiele azartu. Z każdym razem gdy aparat zaczyna pipikać, z niecierpliwością mój towarzysz odkopywał grudki piachu, a ja z ciekawością obserwowałam...Znachodziliśmy i centy i lity i srebrną biżuterię...Najwięcej dobra było pod przebieralniami – logicznie : ). Obeszliśmy całą plażę na lewo od mostu, przeszukując wszystkie przebieralnie i miejsca w pobliżu. Oprócz tego pierwszy raz wciągu mego pobytu były duże fale, więc z rozkoszą i pragnieniem wciąż spoglądałam na niespokojne morze...Po małej uwadze o rozpienionym morzu, już miałam towarzysza do nocnego kąpania się w falach...Adrenalinu była masa: i z powodu nieznajomego obok mnie mężczyzny i zimnej wody i dużych fal, które bezlitości rozbijały się o moje ciało...A wokół ciemna noc i żadnej duszy oprócz nas...Nie wiem czemu, ale ufałam temu człowieku...Cieszy mnie, że moje żeńskie 6 uczucie nie zawiodło mnie...Około 2h wróciliśmy do mostu...Byłam zmęczona, marzyłam o ciepłym łóżku i kawie Latte...Powiedziałam towarzyszowi, że muszę iść...Zmartwił się, zaoferował zawieźć, ale odmówiłam...Więcej go nie widziałam...Wypiłam Latte i wyszłam na ulicę Basanawicziusa...To co zobaczyłam, było za granicami mego doświadczenia: masa nastolatków pijana do upadku błąka się po ulicy i moście...Zewsząd mat, nieprzystojne słowa i kupa policji, która próbuje coś robić...Jak zrozumiałam, taka sytuacja każdy weekend, kiedy zjeżdża się do letniej stolicy cała hołota...Podchodzę do WeloTaxi, chłopacy zrozumieli, że waham się i wsadzili mnie do tego "taxi". Ciekawie było, nawet wypróbowałam sama za sterem, co to za uczucie...Chłopak, który jechał na rowerze-taxi, też przyjechał z Szawli tutaj na zarobki...Opowiadał, że te taksówki ma jedna firma, której wszyscy rowerzyści, niezależnie od ilości klientów, płacą w dzień 120-150LT. A bywa różnie...Ciekawie porozmawialiśmy z chłopakiem dopóki zawiózł mię do domu...Najlepsze, że następnego, już ostatniego wieczoru spotkałam go w mieście, i chętnie zawiózł mnie do domu :)
Jednak nie wszystka litewska młodzież jest tak zdegradowana, jest jeszcze takich, z żyłką człowieczeństwa i dobroci...Spotkałam to w Pałandze nie raz...

Ogólnie mogę powiedzieć, że odpoczynek się udał...Te długie spacery po plazy, przyjemny szum fal, rowerowe rajdy i wycieczki zmusili znów do duszy wrócić harmonię i od nowa zakochać się w zycie i w siebie...życie znów odkryło się w całych swych pysznych barwach...

2008 m. liepos 30 d., trečiadienis

Vasaros sostine - PALANGA (2)

Otóz dziś drugi dzień mego pobytu na morzu...Wyspałam się tak smacznie, że słów brak :)
Wyruszyłam z rana na morze :)Po przyjemnym opalaniu się, po obiedzie, ku memu szczęściu, podniosły się znów nieduże fale...Ile było szczęścia gdy ja w nich nurkowałam :) Oblewałam się pianą, pluskałam się jak małe dziecko na piasku :) i było tak dobrze - tak niesamowicie dobrze :)
Zmyśliłam, że potrzebuję jakichś atrakcji - i...już wiedziałam co :)
Otóż Wodny Motocykl :) Dawno chciałam go wypróbować:) Drogo, psia krew, ale naprawę warto :) Więc wsiadam - podkreślam, znów sama - na tego zwierza i w drogę na łamanie fal :)
Trudno opisać uczucia jakie wtedy były...To masa adrenalinu, chłód od zimnych morskich fal, dzika satysfakcja i po prostu Kaif :)) Nacisnąć do dna przycik akseleratoru i trzymać się z całych sił, by fale nie zniosły cię z motocyklu :) To był taki extreem :) Wrażeń kupa :)
Po powrocie do domku i krótkim odpoczynku, znów siądłam za Panterkę...Tym razem poważnie: ) - od parku botanicznego dojechałam do końca Połągi :) Są myśli jechać do Szwentoji na rowerze, ale jeszcze dokładnie nic nie postanowiłam :)
Dziś juz dobrze się czuje..nie jest mi juz smutno i samotnie samej...dobrze mi samej z soba :) moge spokojnie odpoczac :) i oczyścić zmęczoną duszę od całego miejscowego brudu...Co juz mi dzisiaj superowo udaje się :)

Vasaros sostine - PALANGA (1)

I co ja mogę powiedzieć? Strzelnął mi kolejny bzdzik :)
Raczej zobaczyłam na kalendarz i wystraszyłam się, że zaraz lato się skończy....Oprócz tego przeszły tydzień był tak niesamowicie trudny, we wszystkich sferach, tak wymęczył moralnie, że w poniedziałek zebrałam manatki i we wtorek z rana wyruszyłam w podróż...
Zagruziłam do swojej Renuszki Panterkę, słonika, 75% garderobu :)) i na morze :)...Jedna...Jedni nie mogli, z innymi nie chciałam, trzeci pracowali - więc w dobrej kompanii = ja i jeszcze raz ja - wyruszyliśmy :)
Za 4h byłam w Palandze...choć bałam się, że z trudem znajdę na jedną osobę pokój - jednak za 5 min już go miałam :) Urządziłam się i na morze :) Oczywiście, na żeński plaż :) co może być przyjemniej niż kąpać się i opalać się nagą :)Po obiedzie zjawiły się małe fale, to super było kąpać się :) Następnie urządziłam rajd rowerowy na swojej panterce:) Połaga to naprawdę raj dla każdego rowerzysty :) Tyle drużek, ścieżek w takich superowych miejscach....Najlepsze, że trafiłam na koncert orkiestry symfonicznej, który prowadził R.Kazlas. Muzyka Mocarta w parku botanicznym - to naprawdę orzeźwiający bryz dla zmęczonej duszy...Po powrocie z rajdu, zebrałam się do miasta, by zobaczyć na zachód słonka...Z mostu to wyglądało superowo...Ludzi masa, trochę było mi smutno samej...Ale zaczęłam błądzić po plażu w 17 stopniowym Bałtyku - i już było mi dobrze :) Nic dziwnego, że wróciwszy przed północą do domu, zasnęłam kamiennym snem :)

2008 m. liepos 23 d., trečiadienis

Maxima...


Nie mogę nie opisać krzywdy, jaką wyrządziłam dla Maximy :)

Otóż - powszechnie znana jest moja "miłość" do tej sieci. W miarę możliwości staram się zawsze zajeżdżać do konkurentów - najczęściej to Rimi i Norfy; ale czołowe miejsce Maximy na rynku daje o sobie znać - Maxima jest na najwygodniejszych strategicznie miejscach...

Tak i wczoraj ze względu na czas i inne okoliczności zajechałam do Maximy w Naujininkach. Wczoraj były imienimy mamy - więc w moich planach było - dobre wino i kwiaty. Więc udałam się za winem do Maximy. Z szacunku do siebie i mamy od razu odeszłam od półki z najtańszą cieczą o nazwie "wino" i udałam się w kierunku prawdziwych win. Jak i jakość napojów ceny były wysokie - to jasne. Zahaczyło me oczy czilijskie czerwone suche wino w ładnym świąteczym twardym upakowaniu. Jasne, że dostałam go z półki by dokładniej obejrzeć. Raptownie wino wypada z pudełka, uderza się o półkę i po sklepie rozpływa się echo rozbitego szkła...Tak...Przed sobą mam 4 butelki rozbitego drogiego wina i jedną butelkę Žalios devynerios, czyli dużą kałuzę i mnóstwo szkła...Okamieniałam i stoję...5 min przeszło...Nic...Stoję dalej...W myślach już wyobrażam sytuację, jak ochrona mnie zapakowuje :) Potem zaczynam liczyć ile zrobiłam szkody - i co mam na karteczce...W tej chwili przybiega jakiś młody facet zbiera szybko największa szkły i mówi : "Nic strasznego. Proszę tutaj nie stać." I ucieka...Przychodzi sprzątaczka i z niezadowoleniem patrzy na moje arcydzieło...Tłumaczę jej sytuację, przepraszam i nie mogąc dalej zostać w tym oczekiwaniu - proszę wezwać tego faceta - menedżera. Chłopak uprzejmie prosi mnie wziąść drugą butelkę wina i mówi, że od czasu jak tu pracuje, już nie pamięta ile sam rozbił butelek...Zdziwiona byłam tonem, w jakim rozmawiali ze mną robotnicy - naprawdę było miło i przyjemnie. Nieoczekiwałam takiego biegu wydarzeń. W sumie, już teraz wiem, że wszystko co zostało uszkodzone na terytorium sklepu - bez żadnych zbędnych słów jest zamieniane na nową rzecz i tyle...Najwazniejsze wiedzieć złotą regułę - "klient zawsze ma rację". i tyle ;)

P.S. nie darmo pracownicy na kasach mają tabliczki z imionami - "Dzień dobry" stało się częstym słowem w Maximie - szczególnie na Lipówce :)

2008 m. liepos 22 d., antradienis

ENIGMA

Ostatnio jestem zauroczona muzyką Enigmy...Która porusza do samej głębi...Której muzyka zmusza samowolnie drżeć od prawdziwego wzruszenia...TO muzyka, która ma w sobie wszystko...Od liryki, folkloru, motywów narodowych, do filozoficznych tekstów, chorału gregorańskiego czy nowoczesnych motywów...Bez banalnosci, z trescią, z myslą - ZAGADKA (Enigma z ang. = zagadka).
Najważniejsze, znalazłam piosenkę z dzieciństwa - która zawsze grała w mojej podswiadomosci - i tut okazało się, że to i była Enigma...



ENIGMA

"Return To Innocence"

Love - Devotion
Feeling - Emotion

Don't be afraid to be weak
Don't be too proud to be strong
Just look into your heart my friend
That will be the return to yourself
The return to innocence

If you want, then start to laugh
If you must, then start to cry
Be yourself don't hide
Just believe in destiny

Don't care what people say
Just follow your own way
Don't give up and use the chance
To return to innocence

That's not the beginning of the end
That's the return to yourself
The return to innocence
The return to innocence

Strona poswięcona rozwiązywaniu Zagadki ENIGMY w języku polskim
www.enigmacretu.com

2008 m. liepos 11 d., penktadienis

Matrica?! - czyli wstęp -

Im dalej, tym bardziej rażą me oczy fakty, stereotypy i panujące dookoła kanony zachowywania się, myslenia i najważniejsze - bycia. Można jak zawsze rzucić jeszcze jeden kamień w szarą masę, tylko...czy od tego będzie cos lepiej czy jasniej? I co to w ogóle jest szara masa? Czy to czasami nie my sami? Może plujemy we własną studnię? Zrzucić na kogos lub na cos winę jest bardzo łatwo, a może warto spróbować zanurzucić się wgłąb? Może tam na dnie można odnaleźć cos tak ciekawego, że samowolnie nam otworzy się buzia z podziwu, czy nawet strachu?
Zbyt dużo pytań i niejasnosci...Własnie...Pamiętam jedną dobrą mysl "żeby naprawdę cos poznać, odnaleźć istotę prawdy, trzeba zwątpić we wszystko co dotychczas o tym wiedzielismy i czego nas Nauczyli". To co nam naprawdę ładują do mózgu pod nazwą "prawdziwej informacji", może być tylko błahą fikcją literacką.

Ostatnio nawet doszłam do wniosku, że żyjemy w "Matricy". Że film Matrica to nie żadna science fiction, ale film w jakims stopniu "dokumentalny".
For your consideration...

2008 m. birželio 30 d., pirmadienis

EURO2008


Więc skończyla się 3 tygodnie twająca walka piłkarzy o tytuł najlepszych zawodników Europy. Po raz 2 w historii - to są hiszpańscy piłkarze (pierwszy raz był przed 44 laty). Więc oni są mistrzami Europejskiej piłki nożnej aż na 4 lata.

Przyznaję, że piłkarze grali dobrze. Chociaż wszyscy kibicowalismy za Rosję, jednak przewaga hiszpańczyków w półfinale była istotna. Rosja nawet nie miała możliwosci zdziałać cos pożytecznego z piłką (już nie mówię o bramce), gdyż piłkarze z półwyspu Iberyjskiego nie opuszczali inicjatywy ze swoich nóg. Rosja przegrała z rezultatem 0:3. Nic dziwnego, gdyż piłkarze z zachodu wykazali zupełnie inny poziom gry.

Wczoraj natomiast odbył się duży finał Euro 2008. Walkę między sobą toczyli Niemcy i Hiszpanie. Niemcy - to najwięcej tytułowana drużyna w Europie - w swojej kolekcji mają nie jedne zwycięstwo mistrzostwa Europy i nawet tytuł swiatowego mistrza piłki nożnej (Hiszpanie tego tytułu nigdy nie zdobyli). Fortuna była na stronie Hiszpanii - z minimalną przewagą 1:0 (zasługa Fernando Torres), pokonali Niemców. Takich rozpaczliwych twarzy jak kibiców Niemieckich i piłkarzy, gdy wręczali im srebro, jeszcze nie widziałam.
Prawdę mówiąc już podczas mistrzostw wszyscy odczuwali, że piłkarze z Hiszpanii są w dobrej formie, grają też dla swojej przyjemnosci i prawdopodobnie zwyciężą.

Mistrzostwa piłki nożnej to duża atrakcja - przed 4 laty niespodzianie zwyciężyła Grecja, w tym roku Hiszpania, już nie mówię o Rosji, która potrafiła dojsć aż do półfinału. Napewno te mistrzostwa i przeciętna gra przyniesli wiele satysfakcji dla wszystkich kibiców w całej Europie i dla tych, którzy po prostu lubią piłkę nożną.

2008 m. birželio 28 d., šeštadienis

Kritinė Masė 2008-06-27

Co takiego KM? Każdy ostatni piątek miesiąca na całym swiecie (jak również i w Wilnie) w jednym miejscu zbierają się rowerzysci i dużą gromadą jadą przez miasto.
Więcej możno poczytać na http://www.kritinemase.lt/ czy też warto zobaczyć poniższy plik:



Wczoraj po raz pierwszy uczestniczyłam w tej awanturze :) W wesolej kompanii złożonej z 6 chłopców i jednej dziewczyny (którą byłam ja :)) wyruszylismy na podboj miasta. Bajer, że nawet 3 naszych rowerzystów mieli kłopoty z rowerami - konkretniej - oponami. Jednak najważniejsze, że wszyscy do końca marszrutu jednak dotarlismy.
Byla nas taka duża masa - chyba osób z 1000, która ciągnęła się na dużej przestrzeni. Jezdzilismy głównymi ulicami miasta - to Gedyminka, Zwierzyniec, aleja Konstytucji, ulica Kalvariju, Antokol i kulminacja na Katedrze. Taka przyjemnosc była jechać na czerwone swiatlo, po głównych ulicach i po rondach - tego nie można sobie pozwolić każdy dzien :). W tym wypadku ruch rowerzystów był pierwszorzędnym. Chyba niebyłoby tak wesoło, jesli nie miłosnicy muzyki - oni potrafili nawet na rower muzykę wmontować - to jechalismy "z piosenka".
Ciekawa też była reakcja kierowców - jedni denerwowali się, inni chcieli jechać na przełom (co z resztą nikomu nie udało się :)), jeszcze inni klaskali.
Babcie w ogóle w szoku były - z dużymi oczyma patrzyły na nas jak na ufoludków :).
Jesli w necie znajdę fotki - obowiązkowo wpakuję :) Zle, że swego aparatu nie wzięłam.
Nu co..do następnej KM ;)

2008 m. gegužės 9 d., penktadienis

gdy w dobie brak godzin...

Nigdy nie rozumiałam tych, co mówili, że nie wystarcza im czasu w dobie...Co za herezje? Zrozumiałam. Do tego też przyszło jeszcze jedno zrozumienie (a to mama zawsze twierdziła) że nikt człowiekowi tak nie zrobi jak on sam sobie:)
Fakt.

Pierwszy raz musiałam czegos wyrzec się, by móc sprostać bieżącym pracom, kłopotom i wszystkiemu, co kryje się pod słowem "TRZEBA". Miesiąc temu wyrzuciłam te słowo ze swojej swiadomosci i zmieniłam go na "Nie chcę". Zajęłam się życiem osobistym, przyjemnosciami i przyjemnym spędzaniem czasu. Jasne, wtedy było dobrze,ale konsekwencje tego postanowienia dzis nie sa bardzo przyjemne. Otóz nie zdane 2 egzaminy z 3:) i ten 3 częsciowo i jeszcze do końca nie jasne czy zostanie zaliczony. Teraz własnie muszę przezdać pozostale. To napewno nie byłoby zbyt dużym uciążeniem, gdyby nie to, że i buhalterię zarzuciłam. Cha, a teraz maj, i balans firmy za rok trzeba zrobić, nie mówiąc o pracach biezących :) A jeszcze jest glówna praca ze swymi niuansami, lekcje prywatne jezyka obcego i bieżące prace w uniwerku. :)A najlepsze, że wszędzie cisną terminy i pracując po 15h i wstajac o szóstej nawet nie wszystko potrafie zdazyc. Przynajmniej jeszcze pracuje i uczę się, a nie nyję i depresuję jak wszystko strasznie zle (co przedtem było). Jesli szczerze, to jakos nawet do wtorku nie uswiadomiłam sobie, że tak dużo na mnie wisi. Zerwałam z życiem osobistym i wdałam się w wir kapitalistycznego, zajętego życia, który własnie sama sobie wybrałam. A co robic? :) Wygrzebię się jakos...

Po prostu trzeba prawidłowo wszystko poukładać na swojej piramidzie priorytetów.Może czasami warto czegos wyrzec się,lub opuscić na schodkę w dól w swej hierarchii priorytetów, żeby potem nie trzeba było krzywdzić siebie i gryźć pazurków? A jeszcze przecież na podwórku wiosna, którą z powodu swych błędów prawie nie czuję. Prawie - bo częsciowo już poczułam: nawet zdążyłam wykąpać się! :) Prawda po łaźni, ale i tak fakt zostaje faktem :)
W sumie, wszystko jakos uporządkuję.
Jest dobre rosyjskie przysłowie : Если очень захотеть, можнo в космос улететь :)

2008 m. balandžio 13 d., sekmadienis

Gdzies...

Mysl odzwierciedla prawdziwą swą tresć, gdy jest w prawidłowy sposób uwikłana w słowa. Zupełnie nie znaczy, że to muszą być zwykłe słowa z praktyczną informacją.
I co ja przez to mam na mysli?
Otóż czasami zupełnie nie zastanawiamy się nad tym co mówimy,nie rozumiemy sensu swoich przeżyć i swoich chęci. Czasami nie rozumiemy po prostu nic.

Więc chodzi mi o nasze mysli, depresje, ucieczki, szukanie "miejsca pod słońcem", dekoracje życiowe, osobisty witraż. I po kolei co z czym jesć i po co?

Napewno niejednokrotnie każdy z nas pomyslał o ucieczce Gdzies. Gdzies gdzie można zarobić Więcej, gdzies gdzie ludzie Lepsi, gdzies gdzie Cieplej, gdzies gdzie warunki życiowe Lżejsze, gdzies gdzie Więcej rozrywek, gdzies gdzie Ciekawiej żyć.
Gdzies to może być UK, USA, Europa, Afryka, Nowa Zelandia, Rosja czy Troki - jak kto sobie chce i życzy.
Gdy napada depresja, kończą się pieniądze czy chce się Czegos, zaczynamy mysleć o Gdzies. Takim sposobem znalazłam się w UK w Szkocji, czy w Afryce w Egipcie. Przyczyna nr 1 jasne Ucieczka, następnie chęć odpoczynku, pieniędzy czy poznania innego kraju. Jest jedno No, od Siebie Nigdy nie uciekniesz. Nieważne czy byłbys tu, czy byłbys Gdzies. Jesli masz kłopoty, kompleksy, czujesz się niezadowolony życiem - zmiana Dekoracji (Tu na Gdzies) nie będzie działało ani jako lek, ani jako placebo. Gdy uswiadomisz sobie rzeczy, które niby wiesz, ale jeszcze dokładnie nie pojmujesz, zaczynasz zupełnie inaczej patrzyć na otaczający swiat.A każdy z nas przecież patrzy na swiat przez Swój Witraż (gdyż różne zasoby wiedzy i inny bagaż doswiadczenia). Nasze życie nie zmienia swojej tresci od zmiany Dekoracji. Już nawet gdy zastanowimy się nad sensem słowa Dekoracja, w jakim jest użyty - robi się diabelsko ciekawie.:)
Ca naprawdę ma prawdziwy sens w życiu? Od tego, że zmienimy Tu na Gdzies, życie bardziej sensowne nie stanie się, pieniądze z nieba nie polecą i depresje same w las nie uciekną.Oprócz tego nawet mądrzejsi nie będziemy, z resztą piękniejsi też. Do nowych Dekoracji też trzeba przystosować się.

Sens życiu nadajemy my sami (oczywiscie jesli jestesmy zielonym pantofelkiem, czy wyrostkiem masy, wtedy, jasne, nie sami).

Żeby znaleźć swoje miejsce pod słońcem, przed tym niż zmieniać Dekoracje, trzeba uporządkować się w sobie.
Oprócz tego, nasz osobisty witraż zmienia się jak pogoda. Ciekawy fakt:te same Dekoracje zmieniają się wraz ze zmianą naszego witrażu - poglądu na życie.

2008 m. balandžio 4 d., penktadienis

i z marzeń można zrobić konfitury...

Wiec, własnie wróciłam z gorącej Afryki - Egiptu...Rzuciłam wszystko i wyjechałam na odpoczynek...Kolejny raz sobie udowodniłam, że każdy jest w stanie spełnić swe marzenia - najważniejsze - dążyć do tego i sie starać...
Wrażeń napewno tyle, że trudno umiescić je w formie pisemnej...
Co takiego Egipt? To państwo kontrastów:
- To rozłam kulturowy - gdzie w swiecie muzułmańskim żyją chrzescijanie i muzułmanie różnych odłamów islamu.
- To brudne dzielnice Kairu i bogate rejony Aleksandrii, własne miasteczka (El Guna) bogatych magnatów.
- To drogie BMW na ulicy i razem zaprzeżone wielblądy i osiołki.
- To 30% niepismiennej ludnosci i ludzie, którzy potrafią mówić na 5 jezykach.
- To naród którego czesc chodzi w europejskim ubraniu, czesc kobiet w chustach i parandżach.
- To kraj, gdzie za sprzedaż wiekszej ilosci haszyszu stosowana jest kara smierci - a jednak 30% ludnosci go pali.
- To Egipcjanie - którzy szczycą sie swoim narodem, "sluchają" swego prezydenta, i z dumą przedstawiają swoje cuda swiata - Piramidy, Sfinksy, swiątynie...
- To młodzież, która tak potrafi siebie doglądać, że ich drobna budowa ciała(meżczyzn) wieje taką meskoscią, stanowczoscią i takim urokiem - że zatrzymuje dech :) (przyznałam sie).
- Tam nie ma domu dziecka. Jest tylko kilka dla biednych sierot. Ludzie ubóstwiają swych dzieci, w ogóle stosunki miedzy ludzmi przyjemnie zadziwiają. - Otwartosć, Goscinnosć,Usmiech, Optymizm, Niefałszywe obcowanie.
- Za zabicie człowieka, zgwałcenie kobiety i sprzedawania dużych ilosci haszyszu stosowana jest nadal oficjalna kara smierci. Nieoficjalnie, zabijają wyznawców islamu, jesli oni zmieniają swoją religie.
- Zycie wrze 24h w dobe. Ludzie bardzo mało spią. W nocy - samy ruch. Wszystko pracuje.
- Na drodze jest jedno prawidło - nie ma żadnych prawideł. Ulubionym gadżetem w samochodzie u nich jest sygnał. Sygnał stosują, gdy maja dobry lub zły nastrój, ktos im przeszkodził, na ulicy idzie piekna lub brzydka dziewczyna - w sumie to wychodzi, że robią to ciągle i bez przerwy. Ale paradoks - chociaż prawideł nie ma, i jadą nawet na czerwone swiatło (pewnie gdzie są semafory), wypadki samochodowe są bardzo rzadkie, a giniecie ludzi na drodze jest nadzwyczaj rzadką sytuacją...

Napewno turysta znajdzie co robić w gorącym Egipcie...To kupa wycieczek poznawczych jednej z najstarszych cywilizacji, to zwiedzanie cudownej przyrody (jak piekne rafy koralowe, czy pustynia), to 1000 dyskotek w Hurghadzie, to centrum sportowe w ElGunie..Już nie mówie o plaży i morzu Czerwonym czy Sródziemnym...Wreszcie to obcowanie z samymi Egipcjanami - poznawanie innej kultury, innych ludzi, tradycji...
To bezsensownie opisywać - to trzeba samemu przeżyć. NIemożliwie opisać wrażeń, gdy nurkujesz w morzu wsród rafów koralowych i widzisz cały swiat morski...To takie przyżycie od którego po prostu zapominasz oddychać...A o ekstrimie jaki odczuwasz gdy niesiesz sie w nocy na motocyklu po pustyni? Inny swiat...Zupełnie...

Jednym słowem, napewno jeszcze tam wróce :)

2008 m. kovo 20 d., ketvirtadienis

bardzo poważnie :)

W związku z korzystną aurą akademicką, z hawającymi się warunkami meteorologicznymi i innymi faktami - został zafiksowany nadzwyczajny ruch szarych komórek w nieokreslonym kierunku :))
A jesli poważnie - proszę dla osób płci męskiej oraz tych, szanownych, o słabych nerwach, poniższego tekstu nie czytać. Proszę potem nie mówić, że nie uprzedzałam :)
Interpretować zbyt poważnie tekst też nie rekomenduje się.

I. Porady życiowe.
1. Jesli jestes biednym studentem i chcesz podróżować w ciepłe kraje- autostop na lotnisku superowe wyjscie!
2. Jesli zmęczyłas się od zbyt dużej uwagi płci męskiej - zrób maseczkę dla włosów z cebuli (i dla włosów pożytecznie i skuteczna ochrona od nadmiernych wielbicieli).
3. Chcesz mieć dobre perfumy? - Schodź do basejnu - masz wspaniały zapach na cały tydzień.
4. Chcesz spać nie jedna? Kup miękiego słonika - i problemow nie ma (ciepło, miekko i przytulnie ).
5. W domu irytuje cię nadmierny porządek? Kup piłkę dla siatkówki i spróbuj bawić się w swym pokoju.

II. Czemu ja lubie więcej swoje Renault niż mężczyzn? :)
Czyli cechy, które ma moja malutka, a u nich są zjawiskiem anomalijnym.
1. Solidarnosć. U mnie kapryzy - u malutkiej też. U mnie w życiu problemy - Renault też łami się :)
2. Cierpienie. Gdy ja ruszę się z miejsca z 3 biegu i malutka gasnie, ona stoi na miejscu; a nie biegnie w krzaki jak Oni :)
3. Wzajemna troska. Gdy jedziesz ładnie i troskliwie doglądasz malutką - ona bardzo ładnie prezentuje się i superowo jedzie, nawet ponad swoje możliwosci, czym tylko żadki Okaz charakteryzuje się:)...
4. Starania. Gdy trzeba, Renault potrafi w dragach ulicowych nawet opędzić ( i nie raz) silniejsze benzynówki (chociaż dysel dla tego nie przeznaczony) i nie zadaje "mądrych" pytan :).
5. Wytrzymałosc. Potrafi w ciągu doby jechać bez przystanku setki kilometrów - i nie mówi, że warunki klimatyczne nie sprzyjają do kontynuowania dalszej podróży. :)
6. Pełna gotowosć. Mogę siąsć w srodku nocy i jechać dokąd chcę,mogę kilka dni nie jeździc, ona nie będzie skarżyla się, że w związku z tym,że została zapomniana, boli jej glowa od nadmiernego alkoholu, spożytego w gronie przyjaciól :).
7. Niezawodne finansowanie. Wiem jak ją sfinansuję, tak i otrzymam z powrotem...nu Ich finansować zupełnie nie można :)
8. Satysfakcja. Jadąc na samochodzie swoim odczuwasz zawsze satysfakcję :) Tut komentować nie będę :)
9. Wzajemna miłosć. My z malutką stworzone dla siebie :) Moja, w pewnym sensie, pierwsza miłosć :)
10. Wniosek. I nie trzeba robić wniosku, że jestem nastawiona przeciwko płci męskiej...Owszem nie :)

2008 m. kovo 15 d., šeštadienis

MaKsim

Wczoraj w Siemens Arenie odbył się jedyny koncert rosyjskiej gwiazdy MakSim (Marina Maksonova). Napewno każdy słyszał jej piosenki: Moj raj, Trudnyj vozrast, Neznost, Znaesh li ty...Własnie wczoraj miłosnicy lirycznej piosenkarki mieli możliwosć posłuchać jej piosenek na ŻYWO. Podobało mi się to, że gwiazda rosyjskiej estrady spiewała bez fonogramy.
Najlepsze chwile koncertu:
1.Przerwa :) Podczas której muzykanci zagrali taki kawałek - że to był najlepszy utwór za cały wieczór :)
2. Tancerzy - to 2 dziewczyny i 2 chłopcy, którzy wykonali superowy indywidualny taniec: Elementy brejku i w ogóle miłe oku ruchy :)
3. Solowe wykonanie jednej z piosenek przez zebrany tłum - dobrze dźwięczało :)
4. Została wybrana dziewczyna z tłumu (MONIKA:)), która miała pomóc Maksim wykonać jedną ze znanych piosenek autorki. Wczoraj wieczorem po raz pierwszy (napewno i ostatni) wzeszła i zgasła nowa gwiazda :) (na Litwie przecież ilosć gwiazd wzrasta szybciej niż cena dizelu :)
Ogólnie cały koncert był dosć krótki, na szczęscie nie był przepełniony rażącą pompastyką, a Maksim wyglądała dosć skromnie i bez zarzutów. Piosenki Maksim dosć liryczne (szczerze-nawet bardzo, jak sama mówiła: Trudnyj vozrast :))i tylko gdy już jakos trochę rozegrzelismy się - koniec koncertu :) Winowajca wieczoru szybko pozbierała kwiaty i uciekła ze sceny - żadnych bis (przecież wszyscy pobiegli jak najszybciej do szatni wziąsć kurtki i sformować korek na parkingu:)
W sumie spodobało mi się to,
-że koncert był możliwoscią do obcowania z byłymi jednoklasistami :)
-że bilet nie był zbyt drogi, bo jesli płaciłabym maksymalną cenę - szczerze mówiąc - byłoby szkoda.
-jesli wziąsć pod uwagę, że jednak po koncercie trochę bolały nogi, to można zrobić wniosek, że jednak mimowolne ruchy istniały - i było kilka dobrych piosenek (muszę jednak to przyznać :))
A jesli jeszcze szczerzej, to piosenki Maksim wywolują mnie różne wspomnienia i sentymentalne asocjacje z beztroskiej przeszlosci, dlatego bardzo chcialam schodzic. Atmosfera zrobila swoje - i w sumie bylo fajnie :)Jasne ze strony wszystko wyglądalo jak opisalam wyżej, ale gdy jestes wsród tlumu, przepelnionego euforia, mimowolnie stajesz sie ofiarą stada i wlasnych sentymentów :)

P.S. do PIcassy wlożylam ogólne zdjęcia z wieczoru http://picasaweb.google.com/zweriushka.

2008 m. kovo 7 d., penktadienis

relax...

mmm..jutro, raczej za godzinę 8 marca... Lubie te swięto, przynajmniej jeden dzień większosć twarzy na ulicy są z usmiechem...I mężczyźni, którzy zadyszani biegną za kwiatami i z tulipanami idące kobiety...Aż mile popatrzyć...:)
Nie zapomnijcie pleć piękną :) Kobiety lubią kwiaty :)


dzisiaj jestem w superowym nastroju...Nareszcie postanowilam wziąsć urlop...Parę tygodni bez bieganiny na dwie prace i naukę naprawdę będą mi na korzysć :)

Dzisiaj trafem zaszlam na ciekawą stronę.. chyba każdy wie Romana z Russkoje Radio i programą "Zajavis" :) http://www.romantrahtenberg.ru/

2008 m. kovo 6 d., ketvirtadienis

Snieg...Naprawdę nieoczekiwanie...

Zupełnie dla mnie nieoczekiwanie wypadł snieg...
Gdy już schowałam wszystkie zimowe przedmioty, obowiązujące zimą dla każdego kierowcy - wypadł snieg...Własnie, nieoczekiwanie, jak manna z nieba...A ja już planowałam wleźć w wiosenne pantofelki...Niestety, jeszcze trzeba będzie poczekać...
W sumie, snieg sniegiem - każda pora roku jest urocza...
Najciekawsze, że na drodze poczułam się zupełnym zielonym pierwszakiem :) Nie wiem z jakiej racji, przecież już jeździłam po sniegu i nawet w gorszych warunkach...
A dzis wydarzył mi się taki wypadek - od którego dusza w pięta uciekła...I nie na chwilkę, a na długo i dosć poważnie..
Więc, jak zawsze swymi psimi dróżkami jechałam do uniwersytetu (aby uniknąć "przyjemne" stanie w miejscowych korkach, jadę przez Pylimeliai/Rokantiszki/Virshupio ulice). To że na drodze hamulce nie działają, gdyż droga sliska jak lód w akropolu, już zrozumiałam. Psia droga wąska i wyminąć się z innym samochodem jest trudno..
Otóż przed kioskiem jedzie mi na spotkanie inny samochód...Zaczynam skręcać w prawo, by pomyslnie rozminąć się z autem...Ja skręcam, a samochód nie...Samochód jedzie prosto...Zaczynam hamować, samochód jedzie nadal prosto...Moje kochane Renault wyjeżdża na przeciwną częsć drogi w kierunku nadchodzącego samochodu, który jest tuż...jest tuż tuż...nieznajome auto zaczyna również hamować...Jednak na drodze lód i żadne auto się nie słucha...W tej chwili, która jest jednym mgnieniem, ale jak długim, opanowuje mnie taki dziki strach...Własnie odczuwałam go, gdy trafiłam w wypadek samochodowy na innym samochodzie...Dusza mi uciekła w pięta...Najgorsze to ta bezsilnosć i niemoc, gdy zupełnie nie jestes w stanie w żaden sposób nadać sytuacji inny bieg...BEzsilnosć...Jaka ironia, przecież samochód własnie i jest tym narzędziem, który w pewien sposób pozwala ludziom odczuć własną władzę...Gdy każde twoje rozporządzenie jest natychmiast wykonywane przez umiejętnie złożone żelazne, plastikowe, szklane itd..detale - czyli samochód...A tut - zostajesz ofiarą swojej własnej mniemanej potęgi...Wracając do sytuacji, ostatnia mysl była" nu nie może być, moje ulubione Renault...nie trzeba"...Już widzę zderzak innego samochodu tuż tuż..Już....Auta stają...10cm jeden od drugiego...Stoją naprzeciwko siebie, w dzikiej ciszy...a ja nareszcie zaczynam znowu oddychać...nigdy nie odczuwałam takiej przyjemnosci siedzieć w samochodzie, który się nie ruszy...Patrzę na innego kierowcy - zastygły strach w oczach balzakowskiego wieku kobiety i nieruchoma twarz...Zobaczylismy jedna na drugą z ulgą...z wewnętrzną radoscią, że obie jestesmy zdrowe, nasze auta są nadal całe i uniknęlismy zupełnie niepotrzebnego jeszcze większego stresu i strat finansowych...Zaczynam odczuwać szacunek do tej nieznajomej, że potrafiła zorientować się w sytuacji i zacząć hamować...Po chwili zaczynam jechać - podnoszę rękę w znak podzięki...serdeczny znak...Jadę,a kolana mi się trzęsą...w oczach mijają chwile ostatnich tygodni z życia...napięcie takie, że nie słyszę muzyki która gra na całego, nie odczuwam gorącego powietrza, który wieje z piecyka...
nawet teraz...siedząc przy biurku, przepełnionym książkami, nie mogę się porządnie skupić...mysli wędrują gdzies Tam...
...gdzies za granicę rutyny...
... w przestrzeń szerszą niz zwykła codziennosć...

2008 m. vasario 29 d., penktadienis

tragikomedia o imieniu - Rzeczywistość

Jak powiedziała dzis kobieta z którą pracujemy w tej samej firmie - "Tragiczny piątek wypłaty"...
W sumie nie powiem, że jest źle, praca mi się wcale podoba, stosunki z władzą super, pomagają mi w wielu dziedzinach, jednak przyjechałam do domu - i łzy gradem...paradoks - winnych nie ma...sama superowo rozumiem jaką częsć dochodów firmy zajmują wypłaty...nu i sama widzę ile trzeba zapłacić podatkow itd...A łzy wciąż gradem...Od bezsilnosci, że nic nie możesz zrobić...I w dupie masz wszystkie tezy, że pieniądze do szczęcia nie potrzebne...NO fakt, przecież, za naukę płacić " nie trzeba", samochód sam sobie "robi ubezpieczenie", internet z telefonami "sami za siebie płacą", ty "możesz" chodzić w tych samych bomżowskich ciuchach niewiadomo który rok, ty "nie dziewczyna" i nie masz żadnych wydatków na siebie, i w ogóle "nie trzeba" żadnych rozrywek...A wakacje, odpoczynek? - Fee, to dla prostego człowieka "nie należy się"..."Po co gdzies młodemu jeździć?" - "Marnotractwo pieniędzy"...A plany na przyszłosć? Ee..tam UTOPIA...Pracujesz jak idiota na dwóch pracach, uczysz się - i nie masz nic...oj, przepraszam - MASZ! - wizyty do lekarza i ciągłe recepty po jak minimum setce...I cieszysz się, że jest dobrze - bo inni mają jeszcze gorzej...W tej chwili chce się zjesć Shogetten czekoladkę - i fakt - zabroniono przez lekarza...Xce się napić jak swinia - i fakt - też nie możno...Ostatecznie nie chce się nic..i nie ma sił okłamywać siebie, że wszystko jest super...nawet do basejnu do Impulsu nie możesz schodzić, nawet gdy mam abonament - bo znowu zabronione przez lekarza, gdyż chorób w tym basejnie więcej niż wody...i czujesz się "tragicznie szczęsliwy"..i jest dobrze...i plujesz na wszystko...starasz się uspokoić...uspokoić siebie, że przecież po 1,5 roku ciągłej pracy ja pozwolę sobie na odpoczynek - GDZIES...
...i łzy jeszcze większym gradem ciekną, gdy chora matka, która mniej zarabia niż ja, przynosi mi pieniądze na ubezpieczenie samochodu...Przez lzy potrafię tylko wymówić:"NIE o TO chodzi...Nie trzeba..nie chcę...lecz się lepiej kochana, żelarstwo to nie twoja sprawa...NIE O TO Chodzi..."...Nie biorę...
Po chwili nareszcie uspokoilam się..wynylam się i wyskarżylam sie...Zabrakło łez...chyba tego mnie trzeba było...łzy są rzadkim gosciem, bardzo rzadkim...już się uspokoiłam...wszystko będzie dobrze...już jest lepiej..zmywam tylko tusz, od którego cała twarz czarna (nic sobie waterproof) i jadę do uniwerku...
Kolejny dzień z rzeczywistosci...gdy więcej MUSISZ, niż CHCESZ...gdy mniej Masz, niż trzeba minimalnie...najważniejsze, że po burzy zawsze następuje tęcza...i w to ja, głupia, swięcie wierzę...

2008 m. vasario 25 d., pirmadienis

mmm...zakochana? :)


Ex...jak dobrze czuć sie zakochaną...A najlepiej, gdy to nie jest obiekt płci męskiej - a ogólne zakochanie= miłosć do życia...:)
Jakie to super uczucie:) Gdy zaczynasz nareszcie Widzieć i Słyszeć otaczający swiat...nawet zauważyłam, że w moim pokoju są kaktusy (prawda w stanie opłaczliwym), pomyslnie dałam im drugi szans do życia :)
Gdy wstajesz z rana z łóżka nie przeklinając kolejny raz, a usmiechasz się nowemu dniu...Gdy jedziesz po drodze i z usmiechem przepuskasz innych kierowców...gdy każdy mały uczynek przynosi ci kupę radosci...Zaczynasz rozumieć, że problemy, które wydają się duże jak fale cunami, są błahymi drobnostkami, od których naprawdę Ziemia nie będzie się kręciła w inną stronę :) Usmiech i pogoda ducha na codzień maja taką budującą moc:)
Wyczytałam w książce Sharmy superową mysl, otóż cytuję poniżej:
" O prosty dniu, daj mi zrozumieć, jakim skarbem jestes. Nie pozwól mi przegapić ciebie, czekając na szczęsliwe idealne jutro. Kiedys pazurami będę dłubać ziemię, chować swą twarz w poduszce, będę mdleć od napięcia, lub wzniosę swe ręce do góry i będę chcieć, abys TY, o prosty dniu, powrócił" - Mary Jean Iron.
Superowe spostrzeżenie...Naprawdę Rzeczywistosć jest tylko teraz, Jutro iluzja, a wczoraj przeszło i odeszło... Czy kiedys zdajemy sobie sprawę, jak przyżylibysmy ten prosty zwykły dzień, gdyby on był ostatni? a może on i jest ostatni? Chyba wzięlibysmy z życia wszystko, cieszylibysmy się każdą chwilą, każdym spotkanym miłym człowiekiem, nawet zauważylibysmy otaczającą nas ukrytą przyrodę. Czy nie warto przeżyć każdy dzień tak, jakby on był ostatni? Darzyć swą miłosć, cieszyć się życiem i usmiechać się? Czyżby naszą misją jest zabijanie siebie tylko aby zdobyć największą ilosć pieniędzy, być wilkiem dla innego tylko dlatego, że jest innym? Zakopać się w problemach i nie widzieć otaczającego swiata?
Nie zapomnijmy, że żyjemy raz :)

Usmiechnij się do życia i życie Ci się usmiechnie ;)

2008 m. vasario 20 d., trečiadienis

Studia! ;))

CUD!
Nareszcie (mam nadzieję na długo) jestem zaciekawiona, prawdziwie zaciekawiona tym co nam wykładają...Nie chce mi się opuszczać wykładow i tresciwie wykorzystuję czas wolny na pracy do przygotowania się do wykładów. Nawet cos czytam i szykuję się!
Więc w tym semestrze nadal mamy makroekonomikę - gdzie ogólna teoria ekonomiki i tajniki polityki ekonomicznej, to jeden z najbardziej ulubionych moich przedmiotow.
Następnie, wreszcie cos z życia "Finansine apskaita" - czyli teoretyczne początki buhalterii - tak jak ja jednoczesnie mam żywą praktykę - dla mnie to jest nadzwyczaj pożyteczne. Największym monstrem musiała być Ekonometria - symbioza matematyki i statystyki. Już skutecznie nastawiłam siebie, że to kolejna próba do suszenia swego mózgu bezskutecznymi i niezrozumianymi teoretycznymi faktami, gdy wszystko okazało się zupełnie inaczej (czym się bardzo szczerze cieszę). Więc materiał z ekonometrii nie jest łatwy - ale jednak rezultaty naprawdę są czarujące. Badania na praktycznych zajęciach są wzięte z życia i szczerze mówiąc podoba mi się wszystko rozumieć (jakie to dobre uczucie :)).
Jedyny fakt zaćmiewający słonko, to że prawie codzień mam wykłady (ostatnie tygodnie własnie tak i było), gdyż w szybkim tempie gryziemy material lekcji. Otoż w kwietniu częsć przedmiotów już kończą się - zdamy egzaminy i będziemy mieli inne wykłady...
Ax...Impuls został w bliskiej, jednak niedostępnej (z powodu braku czasu, i zasadniczo wychodzi,że darmo marnowane pieniądze) przeszlosci...A tak przyzwyczaiłam się do przyjemnego relaksu w łaźniach i basenie...Ax..jakuzzi... Rozładowanie się w sali sportowej - aż slinka pociekła :))
I jeszcze... Dzisiaj szczegolny dzień. Nareszcie. Od dzisiaj zamierzam wprowadzić zasadnicze zmiany w swoim życiu (tyle energii, siły woli, optymizmu i entuzjazmu z tego powodu)...Everything only begins ;)

2008 m. vasario 16 d., šeštadienis

wieczór spotkań na Lipie

...moja wina...tyle czasu nie mogłam umiescić foto w internecie z wieczoru spotkań na Lipówce...jednak - rehabilituję się :)
Zdjęcia są tutaj http://picasaweb.google.com/zweriushka
Wygodna nawigacja w picassie, szybko się ładują - wszystko dla Was moi mili :))
P.S. tylko zdjęcia nie bardzo jakosciowe :) widocznie ręce drżeli :)

2008 m. vasario 7 d., ketvirtadienis

Strefa Schengen?

Strefa Schengen? Czyli z czym to jesć i jaki ma wpływ dla nas?

Z historii...
Jesli ogólnie i krótko to Strefa Schengen jest porozumieniem między państwami o zniesieniu kontroli podróżujących między nimi osób. W 1985r. pięć krajów UE (Belgia, Francja, Holandia, Luksemburg i Niemcy) zawarli umowę o pozbawieniu się granic wewnętrznych terytorium. Porozumienie zostało podpisane w Luksemburgu w miescie Schengen - od tego też i nazwa strefy Schengeńskiej.
Państwa strefy prowadzą wspólną politykę wizową oraz wewnętrzną kontrolę.

Teraz do Szengenu należą 24 państwa: Austria, Belgia, Dania, Grecja, Hiszpania, Wlochy,Luksemburg, Holandia, Portugalia, Francja,Finlandia, Szwecja, Niemcy, Litwa, Lotwa, Czechy, Estonia, Polska, Malta, Slowacja, Węgry, Slowenia, Norwegia, Islandia.

Ciekawe...
Ciekawym faktem jest to, że chociaż Wielka Brytania,Irlandia, Cypr należą do Unii Europejskiej, jednak umowy o strefie Schengeńskiej nie przyjęli.
Natomiast Islandia i Norwegia, naodwrót, wdrożyli system Szengenu, chociaż nie są członkami UE.

Co to ma do nas?
Jak wiemy, 21 grudnia Litwa wstąpiła do strefy Szengenu i może korzystać nie tylko ze wszystkich zalet Schengenu, jednak i ujemnych konsekwencji też.
Po euforii, która ogarnęła wszystkich, że więcej nie będzie granic i żadnych niepotrzebnych ceremonii na celni, na jaw zaczynają wychodzić negatywne konsekwencje.

Suche fakty.

1.Wiza dla mieszkańców z krajów trzecich kosztuje teraz 60 Euro (np wczesniej mieszkańcy Białorusi mogli ją kupić za 12 Euro)
Wyjątek stanowią Rosja, Ukraina i Mołdowa dla których wiza wg osobnych umów kosztuje 35 Euro.
2. Doskonale wiemy, że małe i srednie przedsiębiorstwa na Litwie stanowią najwiekszy wkład do PKB. Tam zatrudniona jest ogromna ilosć ludzi.
3. Jeszcze, fakt, że Litwa Prawie nic nie produkuje...Największa częsć handlu to import produtów z innych państw i ponowna ich sprzedaż.

I co z tych suchych faktów?
Otóż przedsiębiorstwa i osoby prywatne, które pracują z osobami z krajów trzecich są w dużym kryzysie. Mało tego, inne przedsiębiorstwa,które nie są bezposrednio związane z osobami z trzecich panstw to odczuwają.

A jesli konkretniej?
1.Weźmiemy jako przykład handel samochodami. W Kownie na rynku jest stagnacja z powodu braku klientów z krajów trzecich (co jest konsekwencją nabycia drogich wiz, i innych potrzebnych dokumentów do wjazdu do strefy Szengenu). Od tego cierpią nie tylko bezposrednie sprzedawcy, ale i sklepy, które sprzedają częsci do samochodów czy serwizy.
2. Firma, która miesci się w tym samym budynku, gdzie pracuję i ja, jest na granicy bankructwa. Zajmuje się importem i sprzedażą dla osóbz państw trzecich samochodów amerykańskich. Od czasu wstąpienia do strefy Szengeńskiej został sprzedany tylko jeden samochód (co jest zupełną katastrofą dla firmy).
3. A co będzie z sanatorium? turyzmem z Białorusi? 60 Euro dla nich bardzo duże pieniądze.
4. Mnóstwo ludzi, pracujących z krajami trzecimi mogą zostać bez pracy i stać się ciężarem dla społeczenstwa. Wiele firm sa na granicy bankructwa. Co negatywnie wplynie na rost PKB i kulającą naszą ekonomikę.

To przecież to tylko wąski zakres (nikła częsć) działalnosci, związanej z państwami trzecimi...

Po co to wszystko? Jaki wniosek?
Kształćmy się kochani...Nie wszystko zloto, co się swieci...Nie wszystko jest prawdą, co nam mówią. Nie wszystko jest dobrem co nam narzucają.

2008 m. sausio 11 d., penktadienis

bestia o imieniu Sesja i VU...


więc..kochana sesja..W sumie wszystko byłoby super, jesli nie kilka drobnostek, które zmuszają krew w żyłach wrzeć...Jak zawsze sesja: 6 egzaminów - nic bardzo strasznego, z powodu czego trzeba byłoby włosy z głowy wyrywać...Jeden egzamin zdalismy wczesniej - to juz lżej. Najlepsze, że w ciągu sesji mamy wykłady, których tak naprawdę być nie musi. To jeszcze nic, między egzaminami nawet nie mamy dwóch dni przerwy. Wczoraj mielismy egzamin, dzis wykłady, a jutro znow egzamin.
Dzisiaj wykłady z makroekonomiki - jednego z najważniejszych przedmiotów. Wszyscy zmęczeni po pracy w korkach przyjechalismy na wykłady. i? 0...Wykładowczyni nie przyszła...Później okazało się,że ona o 17,30...(17,30!; kiedy wykłady zaczynają sie od 18,00. a dojechać zajmuje godzine) napisała wiadomosc, że nie przyjedzie. Jasne nikt tego nie widział...przeraża poprostu zachowywanie się wykładowców..
A drugie - Statystyka...Tutaj jeszcze lepiej... Wykładowca prawie zmusił kupić 6 jego napisanych książek, z których na wykładach czytał...Zeby zdać egzamin musimy rozliczyć się z 4 prac praktycznych i zdać egzamin z teorii. Tak wypadło, że własnie gdy były 2 robocze soboty, wypadły nam te kontrolne - i ich nie było...Wykładowca naznaczył inny dzien...7 stycznia musielismy zaliczyc 4 prace i te, ktorych wczesniej nie zdalismy..Napisałam 4 i poprosiłam o 3 (gdyz nie miałam możliwosci wczesniej napisać), jednak on nie dał. "Nie ma miejsca i czasu. Ja nie winny, że państwo odebrało nam 2 soboty"..Napewno..przecież w VU jest "tylko 1 klasa komputerowa" na 200 osób...I ja jestem winna,że państwo zabrało nam 2 soboty...I za co ja płacę pieniądze? Mało,że zamiast wykładów była demonstracja zdolnosci do czytania, to jeszcze i rozliczyć się nie ma możliwosci! Oddział wieczorowy dla tego i jest stworzony, żeby pracujący mieli możliwosć uczyć się i VU musi zapewnić chociaż minimalne warunki dla nas do tego. Musieliby robić to maksymalnie za te pieniądze co płacimy...Przynajmniej wykazywać więcej szacunku dla studentow...
Jeszcze..Logistyka...Przedmiot bardzo mi się podobał...A wykłady - tut brak słów...W ciągu 2h wykładów pisalismy to, co ona czytała z książek..Super nowoczesne i efektywne nauczanie...My naprawdę "nie potrafimy" wziąsć książki z biblioteki i przeczytać..
A przecież to WU - najbardziej "prestiżowy" uniwersytet na Litwie...

2008 m. sausio 2 d., trečiadienis

Święta i rozważania...


Więc...nareszcie po maratonie swiatecznym spotkalismy 2008 i po szumnej kulminacji większosc teraz przyjmuje zwiększoną ilosć pokarmu w stanie ciekłym :) (Ja w tej chwili sok pomarańczowy :)). To wszystkim jasne i chyba nie warto mówić o tym,że swięta stały się dużą komercją i kolejnym masowym opustoszeniem sklepów - własciwie oddziału alkoholowego. Najważniejsze - że jest masa dni wolnych, które można spędzić z rodziną i przyjaciółmi, można poweselić się i odpocząć.
W tym roku miałam nadzwyczajne swięta - tak nadzwyczajne, że nie mogę opisać uczuć, które w moim sercu się gnieżdżą, gdy o nich mówię.

Wieczór wigilijny - raczej wspólna kolacja- przeszła spokojnie, pusto i banalnie (przy TW) w małym kręgu rodzinnym. Jakos rzuciłam mysl, że może jednak wyłączyć te paskudne pudełko, ale jak i trzeba było oczekiwać - reakcji żadnej nie było.
Samochód . O wypadkach samochodowych już pisałam. Na szczęscie zrobiłam większą częsc niesprawnosci w swoim samochodzie (w sumie za ostatnie 2 tegodnie zjadła moja Renault 430lt). A ja jeszcze myslałam dokąd uciekają moje pieniążki:) I to jasne jeszcze nie koniec: trzeba zbalansować koła, naprawić ster, felgę stalową koła zapasowego i chociaż jakies kołpaki kupić - jasne chciałoby się kupić felgi aluminiowe - ale niestety za duże straty dla mojego biudżetu. Szczerze przyznam się, że nawet nie wiedziałam, że "dyski inaczej litniki" w pl to felgi - super :)Trzeba poważnie zająć się swoją erudycją - podstawowe częsci samochodu mogę wymienić w języku litewskim, rosyjskim i nawet angielskim, a w pl - nawet wstyd przyznać się - tego nie wiem. No tyle o tych samochodach.
2007 rok. O starym można byłoby dużo pisać, ostatecznie dużo zmieniło się w moim życiu, najważniejsze,że stałam się finansowo niezależna - jednak nie chcę w tej chwili kopać się w przeszłosci, a z nowymi siłami i planami chcę kroczyć do przodu.
Sylwester. To było super :) Takiej Santa Barbary w życiu nie widziałam, ale jak dużo czego się nauczyłam. Ironia polega w tym, że miałam mnóstwo propozycji gdzie swiątkować nowy rok - i ostatecznie nie miałam wyboru :) Od mojej decyzji zależał nie tylko mój Sylwester, ale również i innych bliskich mi osób. W sumie z chłopcem zajęlismy się całą organizacją Sylwestra. Zaczynając od zaproszenia jego i moich przyjaciół, do przygotowania pomieszczenia i pokarmu. W moją odpowiedzialnosć wchodziło nie tylko marynowanie szaszłyku, ale i przygotowanie całego stołu. W sumie było włożono dużo sił i starań, aby zorganizować superowy Sylwester dla wszystkich. Najważniejsze, że kulminacją wieczoru było nie spotkanie nowego roku, a zastanie chłopaka z inną dziewczyną. :) Mój rozum logiki mężczyzny nie zrozumie :) Przynajmniej cieszę się, że nic zbyt poważnego między nami nie było. Jednak zabija mnie takie zachowanie mężczyny: tracenie swego czasu na remontowanie mego samochodu (o tym mu nawet ani słówka nie powiedziałam, ani jednej prosby), darowanie drogiej biżuterii, wyznania - a potem takie zachowanie się podczas Sylwestru i prosby zacząć wszystko od nowa. Absurd. Gdyby to było w mojej nieobecnosci, a tutaj...Nie tyle mnie było żal z powodu jego zachowania, ile swoich starań na darmo i zepsutego sylwestra. Miałam dobrą lekcję na przyszłosć, żal, że kosztem balu sylwestrowego.

Na koniec. Najciekawsze, że nie czuję się wrakiem, natomiast jestem pełna sił, nowych idei, cieszę się swoją wolnoscią i z rozpiętymi żaglami swobodnie płynę naprzód.