2007 m. gruodžio 28 d., penktadienis

Renault?...


Renault - rozkosz francuzka na kołach, komfort czy tragedia? Więcej zalet czy wad? A może piętno w psychice po dwóch ostatnich dniach, gdy dwa dni z kolei trafiłam w dwa wypadki samochodowe i ciągle na Renault (dwóch różnych także)? Ale,..o wszystkim z rzędu.

Odkryłam bardzo ciekawe fakty o Renault:
Więc, Renault:
- Francuzki samochód, z głęboką historią (już od 1898 r.)
- Renault jako pierwszy tworzy pierwszą skrzynię biegów,
- Podczas I wojny swiatowej produkowali czołg FT 17
- Podczas długiej historii Renault tworzyli samochody, silniki, czołgi, ciężarówki - wszystko co miało silnik
- dalne sterowanie blokadą drzwi to też odkrycie Renault
- stworzyli przyciski na kierownicy dla sterowania radiem
- W 1999r. Renault przejął kontrolę nad rumuńską DACIA
- od 2002 roku Renault ma pakiet w Nissanie wielkosci aż 44%!
- 20% akcji w AB VOLVO
- testy zderzeniowe wykonywane przez Euro NCAP oceniające bezpieczeństwo pasywne
samochodów uznały, że aż 7 samochodów Renault (do 2005r.) są oceniane 5* notą.
- O sukcesach Renault w Formule 1 mówić już nie trzeba. Ciekawe, że własnie
wyscigi, były na początku historii Renault największą ich reklamą, gdzie Louis Renault potrafił pobic wszelkie rekordy.

Dla ciekawych więcej poczytać można o historii Renault TU.

Osobiste spostrzeżenia:
Tak jak sama jeżdżę na REnault i koledzy też mają, zauważyłam kilka "chorób" tych samochodów...A mianowicie:
1, PIECKA - to stopa Achillesowa wszystkich Renault. O nowych samochodach nie mówię, bo się nie znam, ale w tych starych to poważny kłopot.
2, Automatyczna BLOKADA DRZWI czyli centralny zamek - też słabe miejsce nie tylko Megane, ale i innych modeli również. Ciekawe, że w starym modelu Renault (95-97 rok napewno) na przednich prawych drzwiach nawet nie ma przycisku do zamknięcia drzwi. Czego konsekwencją jest ciągłe zamykanie tych drzwi kluczem w wypadku ich niesprawnosci - co do powyższania satysfakcji z samochodu się nie przyczynia.
3, ZDERZAK (na naszym - Bamper :) ) - w Megane to zupełnie katastrofa. Umocowany jest na takich włoskach, że z łatwocią można go stracić lub zniszczyć na niewinnej jamce.

W sumie, każdy samochód potrzebuje odpowiedniej "troski", tym bardziej jesli on nie jest nowy.

Co do wypadków samochodowych - tut brak słów. W ciągu dwóch dni dwa razy do nich trafiłam. Jeden dzien rozbilismy się na Renault Safrane - tut winą byli: zbyt duża prędkosć, burzliwe emocje kierowcy, nagie koły M+S...Na szczęscie ucierpiały tylko samochody, przy czym Ford Galaxi, w który się uderzylismy, minimalnie, Renault natomiast będzie potrzebował dobrego remontu. My zostalismy żywi, zdrowi i bez większych uszkodzeń (jasne oprócz psychologicznych).
Wczoraj natomiast potrafiłam zupełnie zniszczyć swoje dwa koła, przy czym dyski kompletnie. Winą wypadku byli: złe warunki drogowe - snieg i plucha, zapotniałe okna - gdyż piecka strajkuje, i moja bezczułosć - zbyt wielkie zmęczenie. Na szczęscie ani inne samochody, ani ja - nie ucierpielismy i cały incydent skonczył się w miare pomyslnie (nie licząc strat finansowych i psychologicznych trawm).
Po takich wypadkach zaczynasz rozumiec zalety pasów bezpieczenstwa oraz zupełnie inaczej patrzec na droge. Nieuważnemu, zmęczonemu, emocjonalnie niespokojnemu kierowcu lepiej za ster nie siadac...

Bądźcie żywi, zdrowi i bezpieczni Piesi i kierowcy!

2007 m. gruodžio 21 d., penktadienis


Czasami człowiek czuje się jak stara pieczarka...
Jak:
Robaczliwa...
Gorzka...
Struchlała...
Na pół gniła...
Śmierdząca pieczarka...
Siedzi zakotwiczona na starym struchlałego drzewa brzegu...
I gnije nikomu niepotrzebna aż do pierwszego śniegu...
Powoli..
pomalutku...
dziurkują pasożyci pieczarkę...
jej zgrabny kapelusik...
mały trzonik...
różowe blaszki...
Pęknęło by serdce grzybiarza na widok..
...na widok tak strasznej reducentów igraszki...

Przecież byłoby wszystko inaczej...
GDYBY tylko...
Trochę nikłego światełka,
Parę deszczu kropel..
Który orzeźwił by mały grzybek i dodałby mu sił...
Byłby i świat miły dla grzybka i grzybek światu mił...

2007 m. gruodžio 17 d., pirmadienis

Szalony weekend: Propaganda Pub, Ryga i 15h trwający sen

Nie mogę strzymać się od tego, by nie opisać swych szalonych przygód podczas weekendu..
Wszystko rozpoczęło się od tego, że na pracy podczas wolnej chwilki stworzyłam trójzwrotkę:

Po co poskramiać swoje ambicje?
Czemu nie złamać wszystkie tradycje?
Czemu nie unieść się chociaż trochę wyżej,
Po co hamować, trzeba być do celu bliżej.

Czemu nie brać od życia wszystko co ono daje?
Czemu nie omijać wszystko co na drodze wstaje?
Boimy się niezrozumienia, czegoś nieznanego,
Gdzie jest kres rutyny i początek czegoś nowego...

Strasznie stracić znajomy grunt, który mamy
A może w sumie zupełnie nic nie posiadamy?
Może lepiej łebsko o ścianę pobić
Niż na miejscu truchleć i niczego nie robić?

Nic dziwnego,że mysli zawarte w mini wierszu zaczęły się urzeczywistniać, tzn. wieczorem napisałam list motywacyjny i razem z CV wysłałam na interesujące mnie miejsce pracy. Tym razem, w sumie już od dłuższego czasu, myslę o pracy w sferze logistyki. Nie wiem czy to napewno jest to, czego pragnę, ale jak to w książce wieków jest napisane(pomimo mojej areligijnosci - czasami można tam spotkać dosć dobrych mysli):"Szukajcie, a znajdziecie...albowiek każdy..kto szuka, znajduje".
Więc, już myslałam, że spokojnie - nawet w domu - spędzę wieczór piątkowy. Oczywiscie się myliłam. Spotkałam się z kolesiami z Lipówki. Tak dawno ich nie widziałam i tak przyjemnie było wspomnieć stare czasy. Byli: Saszka, Paweł, Ernest, Romek z dziewczyną, Witalik, no i jasne siedzielimy u Anżeły.Pewnie,że zachciało się nam przygód: o noszeniu się po miescie z muzyką i spiewaniu głosniej mego Alpinu, dragowaniu się już milczę, sesns w tym,że jakos wesoło dotarlismy do klubu. Chłopaki zaproponowali do Propaganda Pub. Tak jak ja tam nie byłam, to chciałam zobaczyć, czym ten klub oddycha.I szczerze mówiąc ten oddech nie jest czysty, przyjemny, orzeźwiający i mile dźwięczący. Tzn. muzyka - club mix, w sumie tańczyć tylko w tranzie (alkoholowym lub narkotykowym; jak to większosć tam i robiła), miejsca dostatecznie, publiki mało (i odrażająca - lub nastolatki, lub niejasne kompanie w składzie: chłopcy, chłopcy i tylko chłopcy :), no i napewno mężczyźni w wieku (jak bez nich)). Co mi się spodobało: DJ dosć niezły, gdy poprosiłasm go cos z rosyjskiego repertuaru, chętnie zagrał. W sumie nawet w takich warunkach fajnie sobie potańczylismy. Do domu wróciłam o 5.00, jasne do uniwerku nie wstanie byłam wstać.:)

W subotę postanowiłam trochę odpocząć, byłam w domku, wieczorem przyjemnie konsumowałam w Submarinie picę z przyjacielem, gdy raptem zadzwonił telefon (ostatnio to nie tylko srodek komunukacyjny(informacyjny), ale kawałek różnego składu elementów chemicznych, który jest przyczyną bardzo różnych emocji). Zadźwięczała szalona mysl: jedziemy na morze (był wieczor 21,00). Chwila ciszy.Mnóstwo mysli w głowie. Jeszcze jeden odebrany przez przyjaciela telefon i ogólna decyzja : Jedziemy do RYGI!!! Szalona mysl, w sumie jak i moje życie.Takim sposobem o 22,30 wyjechalismy z Wilna w kierunku Rygi. Oj, droga była wesoła :) było 4 chłopców daleko nie z pustymi rękami i z superowym humorem i super muzyka:)Na początku za sterem byłam ja (przejechałam 300km z 900 :)(tyle wycierpiała moja Renault)). Bajery rozpoczęły się od tej chwili, gdy na granicy łotewskiej sprawdził nasze dokumenty szanowny Kaspers :).Dobrze posmielismy się z łotewskiego ubezpieczenia :"BTA apdrošinašama" i nawet wleźlismy na sam napis miasta RIGA. :)
Najlepsze było jak zabłądzilismy się w Rydze szukając centru-starówki, wyjechalismy na jakies zbocza miasta.Starówkę odnaleźlismy - jest czarująca, a mosty - ex, o nich milczę...Istne cuda :) Na drogach nie transport a chaos: tramwaje, trolejbusy, autobusy, samochody :) Na tramwaju nawet zdołalimy jeden przystanek podjechać(omówilismy się w dług z kierowniczką tramwaju) :) Potem postanowilismy zjeździć na morze. Do Jurmaly 11km, my potrafilismy tak nabłądzić szukając morza, że nakręcilismy 100 km :) ale ostatecznie nawet pokręcilismy słoneczka na plaży, a ja byłam w tranzie euforii stojąc na brzegu morza i słuchając szumu fal...

Nie mniej ciekawa była podróż do domu :) Stacje benzynowe w nocy nie pracują i zalać paliwa i cos zjesc w łotwie jest niemożliwie :) ostatecznie jedną znaleźlismy, ale kanapki taki mieli zapach, że wszyscy zgodzilismy się że zapach skarpet jest lepszy :) Po drodze zajechalismy w Kedainiai...Ale miasteczko...Byłam w takim przyjemnym szoku: tak czysto i ładnie, taki porządek, takie sliczne :) Powiedziałam, na pewno jeszcze tam wrócę wszystko obejrzeć. Zjedlismy w Kedainiai pyszny obiad i o 15,00, nakręciwszy 900km wrócilismy do domu...Przyznaję sie o 16,00 poszłam spać, wstałam następnego dnia o 7,00 :))))

2007 m. gruodžio 13 d., ketvirtadienis

poezja chwili...

Czasami chce się zagwoździć w najciemniejszy ściany kąt
rozerwać wszystkie kalendarze, by nie czekać tych świąt,
Znaleźć gruszę i zranić do krwi swoje małe pięści
Wyjść na podwórek i splunąć na cztery świata części.

Wyskoczyć na balkon i krzyczeć w agonii złości,
Wylać swą niechęć, problemy, nieprzyjemności.
Biec, oszaleć, stracić się, odnaleźć się, wyskoczyć,
Ślizgać się, pełznąć po śniegu i z nóg do głowy się zmoczyć.

Rozedrzeć wszystkie pieniądze, obciąć wszystkie włosy
Wywiesić na ołtarzu ofiarnym swoje światłe kosy
Runąć głową w dół, przylgnąć ze stukiem do gruntu,
Zabić resztki młodzieńczego wewnętrznego buntu.

Szukać, tracić, galopować, pełznąć i narzekać
Zniechęcać się, cieszyć, udawać i wciąż czekać
Jeść, pić, spać, poziewać, wreszcie oddychać
Marzyć, pragnąć, zjawiać się i znowu znikać.

Uśmiechać się, kiedy ci dusza boli i się rozrywa,
Płakać, kiedy serce się cieszy i w dziewiąte niebo porywa,
Całować, kiedy w sercu chłód panuje arktyczny
Tęsknić, gdy ukochany to tylko sen mistyczny.

Zamarznąć na śmierć w małej szklance wrzącej wody,
Zadusić się w lesie tropikalnym podczas miłej przygody,
Stać się alkoholikiem od czystej źródlanej wody,
Zakochać się w kałuży w czasie niedobrej pogody...

Robić, tworzyć, łamać, burzyć i wciąż się uczyć,
Wierzyć, pragnąć, nadzieić się i z tyłu nadal włóczyć,
Milczeć, krzyczeć, rozdzierać się i nyć..
Ach...poprostu...wszystko to jest Żyć...

-Melo detektorius-


Od dawna chciałam schodzić do nowego DOMINO teatru (więcej o nim www.dominoteatras.lt ). Przy tym, ciągle robię sobie ucztę dla brzucha (kawiarnie, restauracje), rozrywki fizyczne (kręgle, bilard, łyżwy), łapię dozę adrenaliny (np przeniesć się przez miasto z ryczącą sportową Ford Probe 2,5 DOH, lub trafić przypadkowo w wir "strelak" i omal nie stać swiadkiem sądu Lynch'a), ostatecznie stęskniłam się po rozrywce kulturalno-umysłowo-duchowej. Tym razem wybrałam komedię absurdu-spektakl "Melo detektorius" z aktorami: Algirdas Latėnas, Viktorija Kuodytė i Kostas Smoriginas (który także jest i reżyserem tego spektaklu i kierownikiem programu(repertuaru) samego teatru).
Chociaż bilety do teatru nie są bardzo tanie (30,40,50 Lt), jednak sala była wypełniona. Sala dosć pięknie udekorowana: sciany pokryte czerwonym aksomem (kurtyna też w tym stylu), które wieją skromnym przepychem i dosć wyrafinowaną elegancją. Jedynie krzesła trochę dysonują z całym dekorem - są jak w sali kinowej (w sumie mysle, że wczesniej ta sala takie i miała przeznaczenie)krzesła miękkie,ale miejsca mogłoby być trochę więcej.Sala dosć mała - miesci 400 widzów - ale dostatecznie przytulna.
Myslę, że sam spektakl jest więcej niż dobry. Temat jest bardzo uniwersalny i bliski.
Tresć w krótce: przedstawiona jest roboczej klasy para małżeńska - mąż pijany zapomina gdzie położył wynagrodzenie za pracę, a żona bezskutecznie stara się znaleźć. Wywołuje hipnotyzera by za pomocą hipnozy, pomógł dla niej odnaleźć pieniądze. Jednak kobieca ciekawosć bez granic i w czasie hipnozy ona zaczyna kopać się w przeszłosci małżonka, odkrywając dla siebie bardzo ciekawe fakty. Taka sama sytuacja powtarza się z żoną.
Temat dosć wdzięczny i uniwersalny. Cały spektakl przepełniony jest komicznymi sytuacjami i dialogami. Temat bliski dla ludu, sceny z życia, mowa potoczna(czasami nawet elementy slangu) - co pomaga lekko wczuć się w potok wydarzen na scenie (plus temu sprzyjają superowa akustyka i efekty dźwiękowe). Wydawało by się cała rozrywka prosta, smieszna i banalna - jednak, tu trzeba pohamować pęd mysli. Przyjemnie zadziwia, że ukazując scenę z życia marginesu społecznego, aktorzy potrafili nadać temu nie tylko komiczną postać, jednak i dosć głęboki sens. Artysci stwierdzają, że miłosć i prawda są niezgodne ze sobą wartosci. Czasami może lepiej czegos nie wiedzieć o bliskiej osobie, niż wiedzieć za dużo? Oprócz tego,w pamięci wygrawirował się ostatni monolog Smoriginas'a i jego słowa: "būkite geresni"...
Uogólniając: rozrywka była wspaniała, przyniosła wiele przyjemnych emocji i zmusiła zamyslić się.

2007 m. gruodžio 7 d., penktadienis

Maleństwa...


Trafiłam w wir najpoważniejszych zdarzeń życiowych...Dookoła maleństwa, małżeństwa, maleństwa...Czy to tylko ja wydaję się jeszcze sobie niedostatecznie dojrzała do tak poważnego kroku życiowego? Wygląda, że tak...W sumie tym się cieszę. Napewno, niewiadomo jak życie się potoczy, ale wyskoczyć za mąż zawsze można zdążyć...
A teraz o maleństwach...Otóż 13 listopada niespodzianie Dina urodziła 10 szczeniąt...Trudno zapomnieć oczy zwierzątka - matki. W nich był taki blask, tyle ciepła, troski. Szczerze, tak mi zapadły te oczy do pamięci. Pies całkowicie się odmienił.
Następnie urodziła brata żona. Tak jak nie mam możliwosci widzieć młodych rodziców na żywo, służy temu skype(mikrofon, kamera). Najbardziej mnie zauroczyło zamieszanie brata i strach w oczach, gdy brał na ręce maleństwo.
Wczoraj byłam w szpitalu...Z kolegiem jechalismy odwiedzić jedną parę, która tylko doczekała się maleństwa. Przeraził mnie wiek młodej pary (młody tata nie miał 20), ale nie o to chodzi, to jeszcze nic nie znaczy. Te puste oczy chłopca, ta butelka wódki pod łóżkiem, ten stereotypowy chłód mężczyzny(chociaż..do prawdziwego mężczyzny jemu jeszcze daleko).Wyglądał i zachowywał się jak małe dziecko, który nie orientuje się zupełnie w nowej sytuacji.Widać, że cała odpowiedzialosć leży na barkach młodej matki, że nie ma czego oczekiwać od tego "mężczyzny". Te puste oczy, te słowa "radosci", że ma dziecko, brzmiały tak jak gdyby "mam nowy samochód", zero uczuć...Sztuczne, puste oczy..Jak to było strasznie...Młoda matka, która tylko przecierpiała agonię przy urodzeniu dziecka, tuli się do znieczulonej sciany. Młoda matka, która w swoim łonie wynosiła malutkie cudo, nie otrzymuje żadnego ciepła i wsparcia. Młoda matka swoim profilem wciela największą kobiecosc i piękno na ziemi. Młoda matka swoją postawą ukazuje urok macierzyństwa. Młoda matka zostaje samotna i nie zrozumiana przez "swego mężczyzny".
Jak mnie złoszczą stereotypy, bezczułosć, obojętnosć, głupota...Dziecko, to przecież takie cudo. To twoje ciało i krew...Mała istota, która potrzebuje tyle ciepła, oddania, miłosci...Przecież najwiekszym szczęsciem jest dawać, nie brać...Dawać dla tych, których kochasz...Dzielić się swym ciepłem...Z miłoscia troszczyć się tymi, którzy dla ciebie są sensem życia...

2007 m. lapkričio 26 d., pirmadienis

po raz kolejny chcę uciec...


Po raz kolejny chcę uciec...Jak najdalej stąd...
Uciec, by nie zostać dzieckiem Tego społeczeństwa...
Uciec, by nie zostać żywym trupem za życia...
Uciec, by móc żyć...

Nie chce mi się żyć w społeczeństwie:
- gdzie jedyną wartoscią są pieniądze;
- gdzie nie ma miejsca na uczucia, wartosci, zwykłe człowieczeństwo;
- gdzie kultem są malowane modelki, umięsniona płeć męska na BMW, a podstawą stosunków jest Technika seksu;
- gdzie starsi ludzie z pogardą są zaliczani do marginesu społecznego i dla nich są stworzone warunki tylko dla marnego istnienia, chociaż pracowali całe życie i zasłużyli na przyzwoite warunki do pełnowartosciowego życia w starosci i chociażby minimalnego szacunku;
- gdzie społeczeństwo jest na tyle zwyrodniałe, że jest normalne codzień w wiadomosciach słyszeć takie wydarzenia jak: 17-letnia matka wyrzuca swe noworodzone dziecko do smietnika, czy policjant swym autem zabija trzech 10-letnich dzieci idących ze szkoły i ucieka z miejsca wydarzenia;
- gdzie ceny tak wyraźnie dysonują z zarobkiem, że mysl w pełni zaspokoić swe potrzeby fiziologiczne i duchowe jest poprostu utopią;
- gdzie młoda matka jest automatycznie zaliczana do grona trędowatych
- gdzie codziennie wyjeżdżając autem na drogi miasta, czujesz się jak na polu bitwy
- gdzie nie ma tradycji i kultu nauki, poznawania, a siłą jest pięsć, a nie rozum
- gdzie ludzie są na tyle prymitywni, że potrafią za ciężko zarobione marne pięniądze tylko kupować, kupować i kupować, najważniejsze, że wszystko z rzędu, bez wyboru...nawet w nocy ludzie kupują pokarm na stacjach benzynowych...
- gdzie kultem jest dyplom, a nie nauka...
- gdzie płacisz ogromne pieniądze za naukę, a w zamian otrzymujesz prawie nic...
- gdzie telewizja formuje pustkę, szarosc, pesymizm i pomyslnie stosuje metodę prania mózgu...
- gdzie ludzie są na tyle zamknięci w swiecie swoich lokalnych problemów, że otaczający swiat ich wcale nie ciekawi...
- gdzie wsród ludzi panuje sztucznosć, zaazdrosć, obojętnosć na cudze nieszczęscie, nienawisć dla ludzi o lepszej stopie życiowej...
- gdzie ludzi nie obcują, a toczą między sobą walkę
- gdzie nawet mieszkańcy - Litwini - z Wilna i Kowna nawzajem się nie lubią...nietolerancję religiją, językową i narodowosciową już pomijam - tut otwarte rany społeczeństwa...

Uciec od powszechnej Stagnacji umysłowej, Impotencji duchowej, Błota uczuciowego...

2007 m. lapkričio 12 d., pirmadienis

karas...


...kartais..visai netikėtai atsiduri karo įkarštyje. Įdomiausia, kad karą palaiko Intriga - t.y. nei viena pusė nežino priešininko tikslų...
Svarbiausia - yra noras kariauti, bet nežinai dėl ko...
Gal, jei žinotum priešininko tikslus paskelbtum paliaubas? Gal karštligiškai užsinorėtum pergalės? o gal spjautum į viską ir užtrenktum duris? Įdomu, labai...
Svarbiausia, kad sužinojus tikslus nebūtų per vėlu atitraukti savo kariuomenę... o jeigu jos jau nėra? Kas jeigu kariuomenė paguldyta vardan nieko? Galima skaudžiai nukraujuot...
Dar klausimas: o kaip tu kovoji? Jeigu tu tai darai sąžiningai, visai nereiškia, kad priešininkas pasirinko tokią pat taktiką. Gal atvirai rodydamas savo kariuomenės dydį, netyčia pajusi slaptą puolimą iš nugaros? O gal darydamas priešingai,sužeisi, visai to nenorėdamas, savo tik tariamą priešininką?
Gyvenime kaip kare, pradėjus kovot nepaliestas vienaip ar kitaip neliksi...

2007 m. lapkričio 6 d., antradienis

Syndrom "Starych mebli"


Wszyscy się cieszymy z nowych mebli...Wygląda, że kąt w domu się zmienił, że zmieniła się atmosfera, kolorystyka pokoju...Korzystamy z nowych mebli bardzo ostrożnie: staramy się nie siadać na nową kanapę w brudnym ubraniu, nie stawić na nowy stół stare graty...
Jednak, nie o meblach moje rozmyslania, ale ten przykład stanowczo jest bardzo wymowny...
Chodzi mi o stosunki między chłopakiem i dziewczyną, kobietą i mężczyzną, mężem i żoną...Jak wspaniałe są pierwsze spotkania, jak mile i ładnie jest wszystko z obu stron: dużo uwagi, starania, zainteresowanie...A co potem? rutyna, żadnego starania, zachowywanie się jak ze starymi meblami... Nic dziwnego, że potem kochana osoba odchodzi...Paradoks..po rozstaniu kwiaty i uwaga...Czy to potwierdza stary fakt, że rozumiemy jak ważny nam jest ktos gdy go tracimy? czy nie umiemy budować stosunków?
Dobrze wiadomo jest, aby zainteresowanie nie znikało trzeba dokładać starań, trzeba wciąż zmieniać się samemu...Trzeba rosnąć i kształcić się...Wtedy nigdy od nas nie odejdzie bliska osoba...i zawsze będziemy ciekawi..
Budowanie stosunków, wcale nie jest łatwe, wymaga dużo cierpienia, oddania, chęci, poswięcenia...Dlatego, gdy nam naprawdę zależy na tej osobie, trzeba pohamować swój egoizm. Budowanie stosunków to sztuka i temu trzeba się ciągle uczyć...Nie możemy bawić się w "stosunki", jak małe dziecko w piaskownicy z piaskiem...Nie warto do tego też odnosić się lekkomylnie...Zastanówmy się, jak wiele mogą dać pełnowartosciowe stosunki...Nie odcinajmy sobie skrzydeł...

2007 m. lapkričio 5 d., pirmadienis

Magiczne słowo..."Przepraszam"


Czasami nawet nie zastanawiamy się jak duże znaczenie ma słowo "przepraszam"...
Rzucamy się słowem "Sori" (z angielskiego już wzięlismy, jakby swego słowa nie mamy), w znaczeniu "Odczep się" lub "oj".
A w wypadku uczucia winy, lub gdy kogos naprawde skrzywdzilismy - soczyste polskie "przepraszam" znika gdzies w przestrzeni...Te ciche, niewypowiedziane słówko może zjesć od wewnątrz jak rak, zatruć wszelkie stosunki...
Natomiast wypowiedziane w czas są jak Arką zbawienną Noego..Niewinne ale serdeczne "przepraszam" może roztopić wszelkie lodowce...
Czasami myslimy, że powiedzieć magiczne słowo - znaczy upokorzyć się i uniżyć się przed Innym...W ludzkich stosunkach nie ma miejsca na pychę, mądry zawsze to przyzna...
i nareszcie, wyrzucając częsć teoretyczną (patrz wyżej) do kosza, chce się krzyknąć "przepraszam"!
Krzyknąć:
matce, że kolejny raz nic nie powiedziałam jej miłego, że znowu bałagan w pokoju..
tacie, że troszczy się wciąż o mnie,a ja to przyjmuję jak jego obowiązek...
bliskiej osobie, że w ciągu dwóch lat potrafiłam 3 razy odejsc...
koleżance, że kolejny raz nie zajechalam, chociaz obiecalam...
nawet Dince, że w ciągu 2 miesięcy tylko raz wyprowadziłam ją na spacer...
...siebie...jak potrafię czasami tak siebie krzywdzić?
Dusi mnie to "przepraszam"...duszą niewypowiedziane słowa...
Po co się dławić? nie ma czego się wstydzić...nie trzeba się dusić...

2007 m. lapkričio 3 d., šeštadienis

super kawałek

Nie wytrzymałam, żeby nie umiescić tu słów piosenki Ira " Trochę wolniej".
Ale super.

Ludzie biegną,

Pan co krzyczy też

już o jeden krok przed sobą jest.

Modna Pani, nie chce spóźnić się,

bo podwyżke miał dać jej szef.

Młody tata, trzeci etat ma

w domu zdąży tylko spać.

Każdy pędem bo ucieka czas,

przecież tyle tu ważnych spraw...



Troche wolniej!

Po co gonić tak?

W imie czego tracić głowe?

Troche wolniej!

Życie ma swój smak,

noga z gazu... zobacz coś choć raz!



Ludzie pędzą,

dziecko śpieszy się

Klucz na szyi ma i szkoły dwie.

Karierowicz biegnie bo ma cel

zdobyc wszystko chce w jeden dzień

Ważnym gościem trzepie każdy nerw

coś na wczoraj chciałby mieć

Jakiś oddech, pare krótkich przerw

Czasu więcej to stresu mniej.



Troche wolniej!

Po co gonić tak?

W imie czego tracić głowe?

Troche wolniej!

Życie ma swój smak,

noga z gazu... zobacz coś choć raz!



Gdy klapki na oczach masz

co zobaczyć chcesz?

Życie ma barwy i kształt,

porozglądaj się!

2007 m. spalio 29 d., pirmadienis

- z wyrazami "SZACUNKU" do POLICJI -


Przeciwko policji w sumie nie miałam dużych skarg... Rozumiałam, że praca nie jest bardzo wdzięczna...Że policja w oczach społeczeństwa naprawdę nie ma autorytetu... Ale złosci do nich jakos nie bylo...Ani kiedy trafiłam w ich rece i musialam zaplacic mandat, a dałam łapówkę (czym się wcale nie szczycę..a co robić studentce?), ani kiedy prosto zatrzymują sprawdzać papiery gdy spieszysz...
A tut...Sytuacja była taka...Jechałam w subotę koło północy do domu...Już od piątku źle się czułam...tut jednak samopoczucie było na tyle złe, ze nie w stanie byłam kierować autem i poprosić nie miałam kogo...Zatrzymuję się przy policji, pewna, że te "anioły drogowe", "pomoc społeczeństwa" mi pomogą...Zwróciłam się z pomocą...
Po pierwsze, przeraził chłodny i obojętny ton mężczyzny.
Ja poprosiłam aby policjant pomógł zapędzić samochód do domu... Wybębnili mi, że zostawiaj samochód tu i jedź na taxi albo oni wywołają pierwszą pomoc, a samochód dowloką na specjalnym samochodzie (to kosztuje 150 lt)...
Najważniejsze, że w tym wypadku "TAI NE MŪSŲ KOMPETENCIJOJE".
Zagotowało mi się w srodku i nie chciało mi się oferować dla nich pieniędzy...Ja nie złamałam żadnych drogowych reguł, potrzebna mi była pomoc...
Ja nie pytałam o kompetencję policji, oczekiwałam na odrobinę człowieczeństwa...
Naprawde...naiwnie bylo z mojej strony prosic pomocy...To nie Wielka Brytania, gdzie zbłądzonego imigranta moga do domu za 50 km zawiezc...
I...to nie w ich kompetencji...Naprawde...W ich kompetencji wieźć przystępcę do bankomatu za łapówką...W ich kompetencji chować się za krzakami i czyhać na biednych kierowców jak mysliwi za ofiarą...W ich kompetencji zmuszać kobiet rodzić na jezdni..W ich kompetencji znęcać się nad studentami i mówić " Jus kažkaip ilgai tariatės".

Nizej iš 1993m. Europos policijos chartijos:
Atlikdamas profesinę veiklą policininkas privalo:
a) visiškai atsiduoti savo darbui,

b) neleisti jokių įžeidžiančių, kaprizingų ar diskriminuojančių veiksmų, kurių pasekmė - galimas fizinis ar moralinis smurtas; priešintis bet kokiai korupcijai,

c) korektiškai ir pagarbiai elgtis su asmenimis,
Trečia policijos pareigūnų pareiga - reikalavimas korektiškai ir pagarbiai elgtis su asmenimis; stengtis jiems padėti ir saugoti juos; stengtis, kad būtų išvengta tiesioginių ir neatitaisomų neigiamų pasekmių.

d) naudoti ginklą tinkamu laiku ir atsargiai,

e) gerbti asmenų garbę ir orumą, saugoti gyvybę ir garantuoti kūno neliečiamumą,

f) areštuodami žmogų, laikytis teisinio reglamento bei nustatytų terminų,

g) neskelbti slaptos tarnybinės informacijos,

h) atsakyti už įstatymų pažeidimus.


- Z wyrazami "SZACUNKU" dla policji -
Super plik :) Czyli Policja pracuje :)Zobacz :)

2007 m. spalio 23 d., antradienis

Filozofowania?

Czasami napadają takie depresje, że chce się zaryć się w najciemniejszy kąt i utracić wszelkie zmysły...Nie chce sie niczego, nigdzie, nikogo i nic...
Wtedy znów jak lawa wulkaniczna wydostają się na powierzchnię mysli egzystencjonalne i najgorsze, że wszystkie są sprzeczne ze sobą.I zaczyna się dzika walka ze sobą, z wartosciami, ze znanymi stereotypami, marzeniami i chęciami... I tak w koło,w kółko i znów w koło...
Paradoks.Społeczeństwo wychowuje nas..ale...niepełnosprawnymi indywidami i żeby naprawdę stać się człowiekiem musisz walczyć z tym samym społeczeństwem.

Publikuję poniżej swoją klaksę poetycką...Chyba nie muszę pisać, że łatwy rym wcale nie znaczy łatwej mysli...
Ten kawałek dla tych, kto nie potrafił wybrnąć i utonął w błocie masy. Także dla mnie i dla Ciebie, czyli: w jakim stanie jest Twój teatr?

ZAMKNIĘTY TEATR DUSZY
...krzesła..cisza..kurz...zamknięta kurtyna
panuje tu ciągle znienawidzona rutyna
zmrok...który przeraża zniechęca i dusi
tylko stada nietoperzy i pasożytów kusi...

Chłód, jak nieprzyjaciel w tym teatrze gosci,
rani tak głęboko, mrozi ogniem złosci...
Zimnym swym oddechem wiatr mu dopomaga,
i w strasznym teatrze wręcz egipska plaga.

Wilgoć w swe objęcia zachwyciła sciany,
płaczą biedne one, zalizując rany...
strachem niepojętym przesycone mury...
zardzewiałe rury...błądzą tam już szczury...

Nie ma tu już widzów, więc ani oklasków,
ani pięknych sukien, ni radosnych wrzasków...
nie ma tu artystów, scena stoi pusta...
nikt już nie otworzy ze zdziwienia usta...

Zamknięty teatr duszy...

P.S. For you consideration...

2007 m. rugsėjo 2 d., sekmadienis

Jeszcze w Szkocji...

Postanowilam otworzyc swoj blog. Najwazniejszy problem mam z jezykiem, otoz nie wyobrazam w jakim jezyku mam pisac.Do tego jest kupa przyczyn: litewskiego nie lubie, w jezyku angielskim pisac nie warto, rosyjskiej gramatyki do konca nie umiem.
Wiec, pisze w jezyku polskim (zal tylko, ze nie mam mozliwosci dzis porzadnymi polskimi znaczkami pisac).

Otoz, dzis moj ostatni dzien w Szkocji...Dziwnie, nie moge uwierzyc, ze tak szybko przeszly te dwa miesiace. Dla mnie oni byly prawdziwym wyzwaniem, proba, dobrym doswiadczeniem, nawet pewna szkola zyciowa...
Wiem scenariusz lata, gdybym bylabym w Wilnie...To kupa rozrywek, duzo pieniedzy wydanych na tankowanie samochodu :) i ostatecznie wiatr w kieszeni i duzo wrazen ;)
Teraz realny moj scenariusz...Otoz dwa miesiace temu postanowilam, ze chce uciec od wszystkiego. (Do tego przyczynily sie problemy finansowe, problemy rodzinne i nadmiar dla mnie niemilych wielbicieli). Wiec kupuje bilety (jakie bylo przerazenie matki) i za dwa tygodnie juz jestem u brata w Szkocji :)
Tutaj zycie potoczylo sie zupelnie w innym kierunku...
1. Jakby tam nie bylo, zawsze gardzilam praca fizyczna, teraz odnosze sie do ludzi z uszanowaniem, niezaleznie od tego czy maja fizyczna prace, czy umyslowa...
2. Deszcz juz dla mnie nigdy nie bedzie straszny. Kiedy pracujesz 10h pod deszczem, zaczynasz odczuwac "satysfakcje" od kropel, ktore przenikaja do kostek twego ciala...
3.Zrozumialam, dlaczego wszyscy tak leca na Wyspy. W porownianiu z wyplatami, ceny na uslugi sa tutaj bardzo tanie...A jesli wezmiemy pod uwage, ze stosunek funtu i litu 1:5, to wszystko jasne...
4. Poznalam obcy kraj. W te pojecie wchodzi wszystko: od kultury i przyrody szkockiej, do ruchu drogowego w lewym kierunku :)
5.Bedac imigrantem, zrozumialam dlaczego rodacy wychodza z supermarketu obladowani w alkohol z nog do glowy :) Otorz, trudno zyc w obcym kraju bez osob bliskich, w obcej kulturze, gdzie jestes zupelnie cudzy...Depresja tutaj leczy sie alkoholem...
6.Dwa miesiace na przyrodzie wsrod lasow, gor, i bydla - calkiem milo i dobrze dla zdrowia. :) Szkockie jadlo jednak jest niczego warte - zbiorowisko chemii, dlatego wszyscy tutaj sa tacy utyli...Z tego powodu ciesze sie, ze jutro wyjezdzam, bo ten proces zaczyna juz i mnie atakowac. I do tego jak mozna zyc bez twarogu? To przeciez zbiorowisko bialek, a anglicy go tutaj nie maja..

W sumie wrazen jest tyle, ze nie wystarczyloby doby wszystko opisac, co tutaj przezylam, zobaczylam, poznalam i zrozumialam.
Ogranicze sie tylko tym,ze bylo mi dobrze, kupa emocji i wrazen, w szafie nie pusto, a w kieszeniach nie ma wiatru...A najwazniejsze, jestem Szczesliwa ;)