2009 m. spalio 17 d., šeštadienis

Piątek: Flash mob, Proletaryat i Hip hop?!

Mam takie szczęście, że w piątek nie mam wykładów. Mam dłuższy weekend i mogę sobie pozwolić trochę luzu. Po imprezie w nocy, wstawać dzisiaj z rana było samobójstwem, ale musiałam. Umówiłyśmy się z przyjaciółką udać się na targowisko aby kupić sobie sprzęt zimowy: czapkę, szalik i rękawiczki :) Zbyt zimno już jest. Więc, cała zaspana (z resztą miałam tylko 4h do snu), udałam się na zakupy. Zatrzymałyśmy się przy jednym stoisku z czapkami i dość długo sobie wybierałyśmy ubiór na głowę. Rozgadaliśmy się ze sprzedawcą i gdy w pewnej chwili (niestety ;)) zauważył mój akcent, zapytał skąd jesteśmy ;) I wtedy, jak zawsze zresztą, posypały się sentymenty na temat cudownego miasta o imieniu Wilno (w takich chwilach szczycę się swym miastem jeszcze bardziej). Ostatecznie, sprzedał mi nakrycie na głowę o dychę (10zł :) mniej. Specjalny rabat dla dziewcząt z Wilna;) Super. Podoba mi się to ;)

W południe mieliśmy taką głupio-dziwną imprezę Flash mob. Można sobie tu pooglądać jak ta akcja na świecie wygląda ;) Różnica polegała na tym, że lało jak z wiadra i rozdawaliśmy jaja przechodniom ;)) Jedna kobieta nie chciała jaja wziąć i powiedziała, że "piję tylko drinki i nie jem jaja" ;)) Starałam się namówić polską policję do przyjęcia udziału w akcji, ale widocznie zapotrzebowania na drób nie mieli ;))

Później udaliśmy się do Pub'u o nazwie Proletaryat. Napradę bardzo specyficzne miejsce. Jak się wchodzi do środka, nawet się czuje zapach komunizmu, nie tylko go się widzi. Wszędzie wiszą symbole komunizmu, portrety Lenina, pionerów, jakieś rozkazy - dominuje czerwony kolor. Warto przeczytać przesłanie kierownictwa lokalu. Jest tutaj. Meniu również się wyróżnia, przez omyłkę otrzymałam herbatę, podejrzewam, że z samogonem. Najlepszym kawałem był fakt, że podeszedł do mnie student z Portugalii, wskazał ręką na popiersie Lenina i zapytał, czy to jest Lech Wałęsa? :)) Super :) Krótko wytłumaczyłam w co się tu "gra" i jakie są zasady "gry". Właściwie zapoznałam się z innymi Erazmusami, którzy są z Politechniki i UAM (Uniwersytet Adama Mickiewicza). Zaprzyjaźniłam się z jedną bardzo miłą polką, która mi nawet zaoferowała pomoc z niemieckim - bardzo miło ;)

Ostatecznie wieczorem, zupełnie spontanicznie, trafiłam na żywy koncert polskiego hip-hopu. Koncert odbywał się w Eskulacie (Akademickie Centrum Kultury, grali Fisz & Emade. Fisz i Emade (razem z ich zespołem Tworzywo) koncertują nieprzerwanie od 2000 r. Zagrali do tej pory na kilkuset koncertach, w tym w Londynie, Dublinie, Berlinie, Bordeaux, Calvi (Korsyka), Dijon, Marsylii, Wiedniu, Budapeszcie, Pradze, Paryżu i Saint Vallier. Zdobyli kupę nagród oraz wydali 8 płyt. Muzyka łączy rytmy hip-hopu i elektronicznego awangardu, dziwna, superowa do tańczenia i lubiana przez młodzież i nie tylko. W porównianiu z rockowym koncertem, zupełnie nie chciało mi się siedzieć - udałam się bliżej sceny i oddałam się oryginalnym żywym rytmom. Nic nie ma lepszego, niż gdy ciało odczuwa i porusza się w rytm muzyki - to jest prawdziwa satysfakcja;)

Najbardziej szokującym doświadczeniem dzisiaj byli dwaj chłopacy na przystanku. Wracałam już około 23:00 i czekałam na tramwaj. Chłopacy w dresiarzach, młodziki jeszcze takie, ale już z piwem ;) Zaoferowali mi usiąść: "Niech sobie proszę pani usiądzie". Tego nie da się skomentować, to są Polacy.

Komentarų nėra: