2009 m. balandžio 27 d., pirmadienis

Cuda przyrody...




Wkładam piękny album fotograficzny z Trok...
http://picasaweb.google.com/zweriushka/CudaPrzyrodyTROKI#

2009 m. balandžio 24 d., penktadienis

Telewizja

Dobrze jest wyrwać się z naszej codzienności i "tej prawdy" w której żyjemy i zwątpić...A zadawanie sobie pytań - to krok do przodu...

Nie trzeba być profesorem, żeby zrozumieć pewną rzecz...Pomyślmy...Co ma największy wpływ na ludzi? Informacja...Tak..
Teraz włączmy telewizor. I przyjrzyjmy się wszystkiemu uważnie.
1. Seks. Wszędzie...Nowe mody, seksualne dziewczyny, seksualne skandale, filmy...wszystko przepełnione seksem...Szlachetne uczucia nie są modne...i nie są popularne.
2. Władza. Wszędzie wszczepia się chęć władzy...Każdy chce mieć w swoich rękach władzę...Władza, władza, rządzić..to są jak zaklęcia, którymi ludziom przemywają mózg...
3. Pieniądze. Jako jedyny cel życia...Jako największa wartość, jako największa możliwość...życie bez pieniędzy nie istnieje...Tylko ten jest czegoś wart, kto ma pieniądze...
4. Przemoc. Jako przejaw siły, znęcanie się nad słabszym..Przemoc jest ściśle związana z pieniądzami, gdyż chęć zdobycia ich za wszelką cenę prowadzi do przemocy...
5. Pokarm Jedzcie, jedzcie, zdrowo...jedzcie..a potem chudniejcie, chudniejcie i chudniejcie:)))

I to wszystko każdy dzień bez wyjątku ukazuje się w naszej telewizji...Nie mówiąc o tym, że w epoce wolnej żurnalistyki zostaje ostra cenzura i tematy tabu...Nie mówiąc o nieprawidłowej informacji w reklamach...
I każdy z nas jest ofiarą reklamy...I ma przeprany mózg...Myślisz, że nie? Zajdź do kuchni i zobacz co tam stoi? W 99% to będzie Fairy...Dobrze, a nie?




Żyjemy szablonowym życiem: wstajemy, jedziemy na pracę, kłócimy się w korkach, kupujemy te same produkty, to samo robimy codzień...A czy jednak zastanawiamy się nad tym po co robimy jedną czy drugą czynność? Czemu kupujemy te same produkty? Co kupujemy? (Dla ciekawych zaoferuję poczytać o proszku i fosforze...myślę, że u nie jednego na głowie włosy dębem staną...)

Czy my to wszystko musimy robić? co chcemy naprawdę robić? Czy naprawdę chcesz coś kupić, czy to tobie nawiązuje społeczeństwo? i co to jest społeczeństwo?
Czy to jest TWOJE życie? :)) Czy ktoś za ciebie wszystko zdecydował..

2009 m. balandžio 11 d., šeštadienis

świąteczne przesłanie...

Moi drodzy,

Niech te święta będą dla nas Szansą:
Bądźmy odrobinę lepsi...
Odrodźmy się fizycznie razem z przyrodą...
Obudźmy w swym sercu najszlachetniejsze uczucia...
Wspomnijmy o swych bliskich...
Zaopiekujmy się najbliższymi...
Nauczmy się od nowa kochać siebie..
Zwróćmy uwagę na otaczający piękny nas świat!

Zamknijmy proszę oczy...
I zobaczmy na wszystko od nowa...
Odrodźmy się!

Ze świętem...Ze świętem własnego odrodzenia!

2009 m. balandžio 7 d., antradienis

E621 - smaczny, podstępny zabójca....

Przyznaję się, że jestem ofiarą komercji i wielu innych rzeczy, których dotąd jeszcze nie uświadomiłam...Jednak, progresuję.
Odczuwając na swojej własnej skórze oznaki chorób i niewyjaśnionych dla mnie zjawisk i stanów emocjonalnych, zaczęłam szukać odpowiedzi.
Kto by pomyślał, że nasze samopoczucie, emocje, stan psychologiczny i fizjologiczny może bezpośrednio zależeć od spożywanego przez nas pokarmu?! Emocje, kochani! A jednak.
Ze względów ideologicznych, zdrowotnych i fizjologicznych od 20 stycznia (dziwnie, że nawet data mi się zapamiętała), nie jem mięsa...I o korzyściach białka, które są w mięsie słyszeć mi się nie chce (a bo jak wtedy może żyć słoń?). I o jakim mięsie rzecz idzie? Wyhodowanym na hormonach (hmmm..a ja myślałam wciąż jakim cudem teraźniejsze dziewczynki dojrzewają w lat 11), czy broilerach wyhodowanych w ciemności za kilka dni?
Ale tu nie o tym blog...
Tutaj, o bardzo podstępnej substancji o imieniu E621 - glutaminian sodu.
Co to jest E621? Wg niezależnego food-info.net
"Glutaminian sodu, znany także jako MSG lub E621 est wykorzystywany jako substancja wzmacniający smak w wielu rodzajach produktów spożywczych. Glutaminian nadaje żywności charakterystyczny smak zwany ‘umami', który został określony przez naukowców jako piaty podstawowy smak obok słodkiego, kwaśnego, słonego i gorzkiego. Glutaminian jest głównym składnikiem białek i jest obecny w większości naturalnych produktów spożywczych takich jak mięso, drób, owoce morza, warzywa i mleko.
Przegląd wielu badań oceniających wpływ glutaminianu sodu na zdrowie człowieka został opublikowany przez Raif et al., 2000. We wnioski końcowym stwierdzono, że w wyniku wielu badań można uznać, iż glutaminian sodu jest bezpiecznym dodatkiem do żywności."
Jednak jeśli spojrzymy dalej, robi się bardzo ciekawie...
Gdzie on jest używany? To wzmaczniacz smaku występujący w: mięsie, rybach, warzywach i produktach zbożowych w formie związanej z białkiem oraz w pomidorach, mleku, ziemniakach, sosie sojowym oraz w wielu rodzajach sera w formie wolnej,zupach, sosach, czipsach i produktach spożywczych typu przekąsek...Mmm..otwórzcie lodówkę :)
Badania naukowe wskazują, że glutaminian sodu może wywołać Otyłość,alergię, astmę, migrenę, szkodzi na wzrok, na mózg i ma wiele innych pobocznych efektów.
Jak on działa? E621 wraz z pokarmem trafia do naszej krwi i do mózgu i wywołuje wzmocnione uczucie smaku. Dzięki czemu pokarm wydaje się smaczny. Tak naprawdę z najgorszych składników zrobiony pokarm, przy dodaniu E621 zamienia się w delikates. Czyżby nie świetna idea przedsiębiorców? Można używać najgorsze przerobione mięso, najtańsze ingredienty, dosypać E621 i mamy delikatesik! Przy tym...on wywołuje uzależnienie...To znaczy, że chce się nam coraz więcej i więcej...czemu nie możemy napić się gazowanym napojem, czy potrafimy zjeść kilo czekolady(w sumie czekolada sama w sobie ma narkotyczne właściwości)...
Tak..gdy są to małe ilości, to nie jest odczuwalne (dlatego na oficjalnych stronach pisze się, że nie jest on szkodliwym), ale gdy go mamy wszędzie? Zobaczcie mięso...przyprawy,...słodycze, napoje - co w waszej lodówce...
Między innymi tą substancją przepełniony jest fast food amerykański...Tym tłumaczy się amerykańska otyłość, czy nawet niezdolność amerykańskiej młodzieży do nauki (gdyż E621 ma wpływ na działalność mózgu)...
Korporacje. Największym producentem E621 jest
japońska Ajinomoto Co., Inc.; produkuje 33% światowego glutominianu sodu...Jego dochód roczny to 9,84 bilionów USD...To więcej niż tegoroczny biudżet państwowy Litwy...Taka korporacja napewno nie jest zaciekawiona w negatywnych stronach swojej produkcji...W naszym świecie, gdzie panuje tylko chęć zdobycia pieniędzy i nagi kapitalizm, nie ma czego spodziewać się prawdy, sprawiedliwości...
Nikt naszym zdrowiem naprawdę nie jest zaciekawiony...
I oni szukają medykamentów od raka? Śmiesznie..Gdyż my codzień spożywamy ingredienty wywołujące choroby rakowe...
Ameryka ze swoim kultem demokracji - jest niczym innym, jak kupą korporacji trujących swych otyłych, uzależnionych, "szczęśliwych", cieszących się "american life" obywateli.
I jeszcze..tak dla ciekawości...jesteśmy "równoprawnym" państwem ES...hmm..ciekawie czemu niektóre E są zabronione wewnątrz rozwiniętych państw ES, a ich eksport do państw trzecich (w tym i LT) jest dozwolony?

Można tu pooglądać sobie o E621:
http://www.youtube.com/watch?v=5Tc4-FQ8WIs

2008 m. gruodžio 12 d., penktadienis

Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie...

Czasami jest trudno...Na konkretny nasz wiek otaczające nas sytuacje i kłopoty tworzą ciemny, ciemny pas. Teraz na to reaguję spokojnie, bez paniki - po prostu zmęczam się psychologicznie i fizycznie...Psychologicznie od nadmiaru informacji na pracach i gruzem nauki w uniwersytecie, a fizycznie od niewysypiania się...Pomyślisz po co? i wiesz, że trzeba - i tyle...Gdy tydzień leci jak pięć minut, a dni masz splanowane od rana do późnego wieczoru...Do późnej nocy przy komputerze z nauką czy pracą...Myśli o odpoczynku, luzie i relaxie nawet nie przychodzą do głowy - są fantazją, którą nie warto się drażnić...
Trudności nigdy nie chodzą pojedynczo...Z powodu własnej chęci - robię ich nieświadomie jeszcze więcej...Otóż nareszcie przyszła dobra możliwość dorobić swój samochód...Ponieważ na Lexus, czy Mercedes własnymi siłami mi nie stać - robię swoje Renault. Więc w poniedziałek zapędziłam do "kosmetologa". Wszystko byłoby dobrze, jeśli by nie jego wyrok: samochód zrobię Może do piątku, ale nie obiecam...Otóż przy tym szalonym tempie zostaję bez najważniejszego środku do oszczędzania czasu...Nie mówiąc jeszcze o przeziębieniu, które nie jest do końca wyleczone...Na pracę pieszo, do uniwersytetu na trolejbusie (jak i na pierwszym kursie, od tego transportu znudziło okropnie)...Najbardzdiej ciekawe jest to, że od niektórych osób czekałam pomocy, jednak jej nie otrzymałam...Jednakże te osoby, o których nawet nie myślałam, wyciągnęli pomocną dłoń, wsparli i pomogli...Wspomniałam dobre przysłowie: Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie...Szczera prawda..Nie wiem jak dałabym radę bez błękitnego bączka, którego mi zaoferowała przyjaciółka...Tak zwykle po nieoczekiwanym dla mnie jej dzwonku następnego dnia koleżanka zostawiła mi własny samochód (wytłumaczyła, że chwilowo nie jest eksploatowany)...Nie wiem, jak by teraz dałabym rady bez niego...
I dzisiaj...Czułam się tak zmęczona...Nareszcie zmusiłam się pójść na 2 pracę...Ciągnęłam do 20.00 h...Oczywiście wszystko załatwiliśmy za czterdzieści minut, jednakże z pracy wyszłam o 1.10 nocy. I zupełnie mi się nie chcę teraz spać...Gdy jest trudno, życie przysyła lekcję, jak te trudności przezwyciężyć....Jak zrozumieć zachodzące zmiany w rodzinie, jak zachowywać się w życiu...Wygląda na to, że tylko teraz uczę się żyć: szukać, tracić, znachodzić, cenić, dbać, rozumieć...Szanuję ludzi starszych, którzy potrafią przekazać niektóre tajniki życia...Przyznaję, że nie jestem na najwyższej stadii moralnej, gdy indywidum uważa siebie za najważszego auteryteta i dopóki jestem w poszukiwaniach - mam przykłady do których chciałabym dążyć, nie pomijając własnej unikalności....Czasami starszych ludzi trzeba tylko wysłuchać, a ogrom skupionej za życie wiedzy i niepowtarzalnego doświadczenia dotrze do twej swiadomosci... Nie zawsze masz szansę wysłuchać takie lekcje...One są niepowtarzalne, trwałe w czasie, skuteczne i motywujące...zupełnie nie tak prosto spotykamy w życiu tych, czy innych osób...Warto skorzystać z tego, co oni mogą nam przekazać...

2008 m. gruodžio 7 d., sekmadienis

myśli chwili...

Czasami zastanawiasz się co w życiu tak naprawdę ma wartość? i do czego masz dążyć?
A co dopiero jest prawdą? i co w ogóle w życiu jest prawdziwe?
Żyjemy w zaprogramowanym społeczeństwie, i każde odchylenie się od normy jest odbierane przez społeczeństwo jako mutujący wirus, który musi być niezwłocznie zlikwidowany, któremu nie ma miejsca w programie...
Program - to całe nasze życie...Jak w filmie matrica..Uczymy się w szkole wg programu, który gubi wszystkie nasze zdolności i stara się zrobić z nas szarą głupią masę...szablonem...potem musimy iść na studia..pracować z papierami, najczęściej menedżerem np, Musimy obowiązkowo kupić samochód, założyć rodzinę i tak żyć...JAsne przeciwko instynktom rodzinnym nie mam nic do zarzucenia...
Trzeba nie zapomnieć, że musisz mieć jak najlepszy samochód, mężczyznom oczywiście BMW...Kobieta musi być 90/60/90 i napewno wpół ubrana...Przecież wszędzie trzeba wiać swoją seksualnością - a bo inaczej taki "super" chłopak na BMW nawet nie zobaczy na ciebie...Ubranie? obowiązkowo musi być jakiś duży nadpis brandu - np., Armani, Gucci, czy D&G, a bo jak inaczej pokażesz zawartość swej kieszeni? I obowiązkowo musisz po zapoznaniu się z drugą osobą zaciągnąć go do łóżka,abo jak inaczej udowodnić swą seksualność?
A jeszcze kupa powszechnego hedonizmu panującego wszędzie : używaj, rozkoszuj się...czuj...nie myśl...
Czytasz? o jej, to już odżyło...A o literaturze pięknej już nie mówię...to nie modne - uspokój się...
Zdradzasz swą drugą połowę - zuch! jesteś mym kumplem! trzeba ciągle coś nowego..Po co stać na miejscu?
Uczysz się? marnujesz czas idioto..przecież i tak to nie jest potrzebne...jeśli jesteś dziewczyną, wystarczy bogatego opiekuna - jeśli chłopcem - tut ciężej...oni sami lepiej wiedzą...
Chłopaku, nie masz pieniędzy? nawet nie próbuj znaleźć dziewczyny! a jak ty dla niej będziesz mógł pokazać najładniejsze miejsca, kawiarnie i restauracje? a może dla niej ciuchy czy kosmetyka jest potrzebna? Chcesz z nią być - sponsoruj!
Nawet jeśli nie wszystkie punkty się zgadzają, myślę jak wybrnąć z tego szablonu, w który nas wrzuciła szkoła i społeczeństwo...Gdy ciebie tyle lat programują, trudno siebie rozprogramować...stać się wolnym..myśleć samodzielnie, a nie to co ci narzucali całe życie,..Przeciwstawić się społeczeństwu, które pożera swych własnych dzieci...Pieniądze, pieniądze, pieniądze....naród ozwierzały, zły, karmiący się twą klęską i nieszczęściem...Żyj jak my, i będziesz uznanym...Święta! idź do Maximy! Ciesz się! Przepraszam, czym? Kupuj! PO co? Jeśli ci nie trzeba czegoś, marketyng zachce za ciebie, bądź pewien :) Pomyśl sam czy możesz wyjść z tego ogromnego szalonego programu? Czy jesteś zadowolony swym bytem? Rzuć prace - powiedzą wariat!, zmień kierunek nauki - powiedzą co ty robisz? ubierz się nie wg prawideł - powiedzą, nam wstyd za ciebie; osądzą, oskarżą, obleją...Wiesz co Możno, i czego Nie możno...
I jeszcze raz co to jest życie wg społeczeństwa? Aaa...już! TO: pieniądze,maxima, pieniądze, samochód, telewizja, pieniądze, seks, prędkość,pieniądze, brandy, pieniądze, maxima, internet, samochód, kobiety,pieniądze,telewizja, mężczyźni,seks, instynkty,pieniądze,telewizja, menedżerstwo,internet, oszukaństwo bliźniego, seks, maxima,pieniądze itd w takiejże kolejności...i jeszcze: kryzys! oszczędzaj! kryzys! kryzys! oszczędzaj!kryzys! kryzys! nie słyszysz?! KRYZYS!!!

2008 m. gruodžio 2 d., antradienis

szalony weekend - kluby, kluby, kluby...


Postanowiliśmy z przyjaciółkami w sobotę zostawić chłopaków, mężów itp. w domu i zrobić sobie szalony weekend w dziewczęcym gronie. Więc, nie bez alkoholu: kto z szampanem, kto z Martini, a kto w ogóle ze Scotish leader dla śmiałości - a ja z Red Bulem (a co więcej robić za sterem?). Najbardziej extremalna propozycja wzięła górę i udaliśmy się na poszukiwanie tajemniczego klubu.
Więc - Men's Factory :) Nie wiem, co tam nas zaniosło. :) Klub schowany w zaułkach między ulicami Vytenio i Shevczenkos...Zrobione graty jak w więzieniu, nie, raczej jak w klatce - i za chwilkę jesteśmy wewnątrz...Jest kilka minut przed północą, więc wejście mamy za 30Lt (po północy ono 50Lt). Zdziwia dziwna atmosfera, półmrok i nawiązanie interjeru do męskiego członka :) Po tym jak nas sprawdzają, trafiamy do klubu...Szatnia tutaj też jest płatna. Przy barze kilka mężczyzn, na ogół wydaje się pusto. Siadamy za stolik i od razu spostrzegamy ciekawy fakt: stoliki są zasłaniane firanami, w klubie panuje mrok, ludzie są, ale ich nie widać, niemożliwie zorientować się jakiej wielkości jest klub...i szczerze - atmosfera odstraszająca...Podchodzi do nas chłopak z meniu (ubrany w krótkich majtkach i obcisłej majeczce - napewno dla mnie on seksualnością nie wieje - raczej odwrotnie), ostrzega, że stolik kosztuje 200LT, jednakże możemy tą sumę przepić. Jednogłośnie postanawiamy stamtąd wyjść. Przed tym zachodzimy do WC - o rany! Szklane kabiny :) Wiedzieliśmy dokładnie, że byliśmy w sali ogólnej, są jeszcze oddzielne sale dla homoseksualów, gdzie można wejść tylko mając kartkę członkowską. Jednakże zaspokoiliśmy swoją ciekawość aż nadto i chciało się czym szybciej okazać się poza murami tego lochu...Po awanturze z ochroną, jesteśmy nawet mile wyproszone na zewnątrz - czym się szczerze cieszę...
Więc...punkt przybycia Nr 2 - Mojito Naktys.To koktajl bar znajdujący się tuż przy Niemieckiej :). Przy wejściu kolejka - sprawdzają dokumenty i wpuszczają tyle osób ile wychodzi. Zdziwiło mię to - potem zrozumiałam - wejście bezpłatne i ludzi masa. Właśnie. Ludzi tak dużo, że czujesz się jak śledź w skarbonce...Tańczyć było bez szans..Publika bardzo różna, ale wydało się, że najwięcej było studentów...Po półgodzinowym pobyciu, część dziewcząt postanawia tam zostać, a my udajemy się dalej na poszukiwanie przygód...
Kolejny klub to Champange bar w GCW (GRand Casino World) na ulicy Vienuolisa, tuż przy budynku Opery i Baletu. Napewno interjer i atmosfera jest zupełnie inna: przepych, czerwone dywany, po wyjściu w szatni mężczyzna nawet nas wszystkich ubrał...Więc zachodzimy do klubu. A tam: muzyka lat 70-80 oraz około 15 osób powyżej 30 lat...W jednej z kompanii mężczyzna widocznie spożył za dużo trunków, więc robi mu się źle...Nie czekając rozstrzygnięcia tej niemiłej sytuacji - wychodzimy z GCW. Na schodach spotykamy kupę chłopów, które proponują zajrzeć do Wild Lithuanian. Dziewczyny chcą do Prospekto Pub, ja wcale nie życzę iść do tego miejsca, więc ostatecznie idziemy do WIld. Nie byłam tam ponad dwa lata. Zdziwiło mnie, że w Lithuanian, DJ grał rosyjskie kawały! kiedyś o tym naprawdę było nie do pomyślenia...Publika, jak i trzeba było oczekiwać - do niczego :) Jak zawsze tani striptiz i wylgarnie! ubrane kelnerki...Ostatecznie, zupełnie nie szliśmy z celem znachodzić sobie kogoś. W klubie drugiej osoby nie ma sensu szukać.. Raczej szłyśmy z celem powygłupiać się, rozluźnić się, podrażnić się, lekko poflirtować, natańczyć się i w ogóle pobawić. Szczerze mówiąc, wszystko super się udało...Najważniejsze, że był dobry nastrój - bo Wild to zupełnie nie najlepsze miejsce dla dobrego spędzenia czasu.
Jednakże natańczyłam się do woli: nogi bolały tak, że trudno było do łóżka dojść. A ten fakt, że przyjechałam do domu tylko koło 5 rana, sam za siebie mówi :)