2008 m. rugpjūčio 13 d., trečiadienis
-xxx-
Zanieś mnie w świat rzeczy niepojętych,
Gdzieś za granicę wyobraźni mej szalonej,
Gdzieś na ucztę śmierci rutyny w krainie oddalonej...
O huraganie, zwal mnie dziko z nóg i pozwól mi tak zostać,
Zostaw czar niewiedzy życia, niech zmienia swą postać
Pomóż zacząć bezlitosne oblężenie twierdzy codzienności
Daj napić się słodyczy z kielicha ciągłej zmienności.
O huraganie, unieś mą duszę wysoko i wolność jej daj,
Rozerwij kajdany i ześlij myślami w dziewiczy kraj,
Zniszcz rzeczy materialne, zostaw tylko me uczucia,
pragnienia, namiętności, pozbaw mnie suchego bezczucia...
Postaw mnie nagą w obliczu burzliwych fal życiowych,
Daj wchłonąć całą istotą napływ uczuć dotąd nieznajomych
Nie poskramiaj mych żądz, daj im płonąć ognia żarem
Pomóż Kochać się z życiem, nie gardź mym zapałem...
2008 m. rugpjūčio 12 d., antradienis
Vasaros sostinė PALANGA (3-7)
W sumie, odpoczęłam superowo i choć na początku czułam się dziwnie, że pojechałam jedna - w końcu byłam z tego zadowolona...Spędziłam na Żmudzi 7 dni, a wspomnień, wrażeń i opalenizny wystarczy nie na jeden miesiąc :)
Najbardziej cieszę się tym, że zwiedziłam Klajpedę...Ponieważ nigdy tam nie byłam, było mi bardzo ciekawie. Wszystko co znalazło moje oko ciekawego, umieszczam wraz z opisami w foto galerii http://picasaweb.google.com/zweriushka/Morze.
Najciekawsze przygody, wrazenia i znajomości z urlopu:
1) Zostaję w środku nocy na bruku :)
Zamieszkałam u jednej babci, która przez nieuwagę jednej nocy zamknęła drzwi wejściowe od środka. Dostukać się o 2,00h nocy było niemożliwie. Wychodzę na ulicę i myślę co robić. Udaję się do pobliższego hotelu – nocleg 250 Lt, tyle pieniędzy ze sobą nie mam. Na ulicy przyczepił się do mnie jakiś pijany Kowieńczyk. Opowiada, że pił z kumplami w Kownie i namyśleli się jechać na ura do Połągi. Później towarzysze zostawili go na kurorcie i sami wyjechali :) Na ile mówił prawdę niewiadomo, ale fakt, że stał na drodze i tranzował do Kowna :)
Postanowiłam podejść do mężczyzny, który oferował pokoje. Zapytałam o jednopokojówkę na tę noc, popatrzył na mnie dziwnie i podał adres. Zawieźć (nawet za pieniądze) kategorycznie odmówił. Udaję się na podany adres. Znachodzę 6,7 budynek, nr 8 nie ma – raczej jest – magazyny Maximy :) Zaczynam się śmiać – nie byliby Litwini :) Z magazynu wychodzi młody chłopak i zaczynamy rozmawiać. Dowiaduję się, że jest jeszcze uczniem z Szawli i przyjechał pracować tu na lato. Warunki zamieszkania trudne – ale da się zarobić więcej niż w ojczystym miasteczku...Stara mi się zorganizować nocleg – jednak o 2,30 nie jest to łatwym zadaniem...Czuję, że jest już mi bardzo zimno, rozwituję się z towarzyszem i podążam w kierunku domu...Siadam na ławce...Marzy mi się ciepło łóżko ze słonikiem...Myślałam ile potrafiłabym oddać za ten komfort...Raptem wstaję i w napływie dzikiej energii zaczynam walić we wszystkie okna domu...Znalazłam wreszcie okna babci, otwiera mi drzwi z dużym zdziwieniem i przeprasza za incydent...Ten wypadek był głównym jej opowiadaniem dla sąsiadek przez cały tydzień..Nu a ja szczęśliwie wylądowałam do łóżeczka i słodko spałam aż do 11.00h...
2) Spacerowałam nocą po plaży...Właśnie podjęły się fale i morze było takie wzburzone, że przyjemnie było zanurzać swe nożki w pieniące się fale...Przechodząc zauważyłam mężczyznę, który czegoś szukał, ciekawie było, ale nie podeszłam....Spacer był długi i przysiądłam na ławce, patrzę podchodzi ten mężczyzna i z detektorem do metalu coś szuka pod moją ławką. Tut ja już nie wytrzymałam i zapytałam, czego on szuka. Zaczęliśmy rozmawiać. Przede mną 30-35 letni mężczyzna, ma rodzinę, pracuje w samorządzie Klajpedy i jego hobby poszukiwanie na plaży kolorowych metali: t.j. utraconej złotej czy srebrnej biżuterii i oczywiście monet. Zrozumiałam, że przede mną bardzo ciekawy człowiek, a ponieważ on był zadowolony z mojej wesołej kompanii, więc razem przewałęsaliśmy się pół nocy po plażu szukając utraconych skarbów i obcując. Przyznaję się, zajęcie jest bardzo fascynujące. Przynosi bardzo wiele azartu. Z każdym razem gdy aparat zaczyna pipikać, z niecierpliwością mój towarzysz odkopywał grudki piachu, a ja z ciekawością obserwowałam...Znachodziliśmy i centy i lity i srebrną biżuterię...Najwięcej dobra było pod przebieralniami – logicznie : ). Obeszliśmy całą plażę na lewo od mostu, przeszukując wszystkie przebieralnie i miejsca w pobliżu. Oprócz tego pierwszy raz wciągu mego pobytu były duże fale, więc z rozkoszą i pragnieniem wciąż spoglądałam na niespokojne morze...Po małej uwadze o rozpienionym morzu, już miałam towarzysza do nocnego kąpania się w falach...Adrenalinu była masa: i z powodu nieznajomego obok mnie mężczyzny i zimnej wody i dużych fal, które bezlitości rozbijały się o moje ciało...A wokół ciemna noc i żadnej duszy oprócz nas...Nie wiem czemu, ale ufałam temu człowieku...Cieszy mnie, że moje żeńskie 6 uczucie nie zawiodło mnie...Około 2h wróciliśmy do mostu...Byłam zmęczona, marzyłam o ciepłym łóżku i kawie Latte...Powiedziałam towarzyszowi, że muszę iść...Zmartwił się, zaoferował zawieźć, ale odmówiłam...Więcej go nie widziałam...Wypiłam Latte i wyszłam na ulicę Basanawicziusa...To co zobaczyłam, było za granicami mego doświadczenia: masa nastolatków pijana do upadku błąka się po ulicy i moście...Zewsząd mat, nieprzystojne słowa i kupa policji, która próbuje coś robić...Jak zrozumiałam, taka sytuacja każdy weekend, kiedy zjeżdża się do letniej stolicy cała hołota...Podchodzę do WeloTaxi, chłopacy zrozumieli, że waham się i wsadzili mnie do tego "taxi". Ciekawie było, nawet wypróbowałam sama za sterem, co to za uczucie...Chłopak, który jechał na rowerze-taxi, też przyjechał z Szawli tutaj na zarobki...Opowiadał, że te taksówki ma jedna firma, której wszyscy rowerzyści, niezależnie od ilości klientów, płacą w dzień 120-150LT. A bywa różnie...Ciekawie porozmawialiśmy z chłopakiem dopóki zawiózł mię do domu...Najlepsze, że następnego, już ostatniego wieczoru spotkałam go w mieście, i chętnie zawiózł mnie do domu :)
Jednak nie wszystka litewska młodzież jest tak zdegradowana, jest jeszcze takich, z żyłką człowieczeństwa i dobroci...Spotkałam to w Pałandze nie raz...
Ogólnie mogę powiedzieć, że odpoczynek się udał...Te długie spacery po plazy, przyjemny szum fal, rowerowe rajdy i wycieczki zmusili znów do duszy wrócić harmonię i od nowa zakochać się w zycie i w siebie...życie znów odkryło się w całych swych pysznych barwach...
2008 m. liepos 30 d., trečiadienis
Vasaros sostine - PALANGA (2)
Wyruszyłam z rana na morze :)Po przyjemnym opalaniu się, po obiedzie, ku memu szczęściu, podniosły się znów nieduże fale...Ile było szczęścia gdy ja w nich nurkowałam :) Oblewałam się pianą, pluskałam się jak małe dziecko na piasku :) i było tak dobrze - tak niesamowicie dobrze :)
Zmyśliłam, że potrzebuję jakichś atrakcji - i...już wiedziałam co :)
Otóż Wodny Motocykl :) Dawno chciałam go wypróbować:) Drogo, psia krew, ale naprawę warto :) Więc wsiadam - podkreślam, znów sama - na tego zwierza i w drogę na łamanie fal :)
Trudno opisać uczucia jakie wtedy były...To masa adrenalinu, chłód od zimnych morskich fal, dzika satysfakcja i po prostu Kaif :)) Nacisnąć do dna przycik akseleratoru i trzymać się z całych sił, by fale nie zniosły cię z motocyklu :) To był taki extreem :) Wrażeń kupa :)
Po powrocie do domku i krótkim odpoczynku, znów siądłam za Panterkę...Tym razem poważnie: ) - od parku botanicznego dojechałam do końca Połągi :) Są myśli jechać do Szwentoji na rowerze, ale jeszcze dokładnie nic nie postanowiłam :)
Dziś juz dobrze się czuje..nie jest mi juz smutno i samotnie samej...dobrze mi samej z soba :) moge spokojnie odpoczac :) i oczyścić zmęczoną duszę od całego miejscowego brudu...Co juz mi dzisiaj superowo udaje się :)
Vasaros sostine - PALANGA (1)
Raczej zobaczyłam na kalendarz i wystraszyłam się, że zaraz lato się skończy....Oprócz tego przeszły tydzień był tak niesamowicie trudny, we wszystkich sferach, tak wymęczył moralnie, że w poniedziałek zebrałam manatki i we wtorek z rana wyruszyłam w podróż...
Zagruziłam do swojej Renuszki Panterkę, słonika, 75% garderobu :)) i na morze :)...Jedna...Jedni nie mogli, z innymi nie chciałam, trzeci pracowali - więc w dobrej kompanii = ja i jeszcze raz ja - wyruszyliśmy :)
Za 4h byłam w Palandze...choć bałam się, że z trudem znajdę na jedną osobę pokój - jednak za 5 min już go miałam :) Urządziłam się i na morze :) Oczywiście, na żeński plaż :) co może być przyjemniej niż kąpać się i opalać się nagą :)Po obiedzie zjawiły się małe fale, to super było kąpać się :) Następnie urządziłam rajd rowerowy na swojej panterce:) Połaga to naprawdę raj dla każdego rowerzysty :) Tyle drużek, ścieżek w takich superowych miejscach....Najlepsze, że trafiłam na koncert orkiestry symfonicznej, który prowadził R.Kazlas. Muzyka Mocarta w parku botanicznym - to naprawdę orzeźwiający bryz dla zmęczonej duszy...Po powrocie z rajdu, zebrałam się do miasta, by zobaczyć na zachód słonka...Z mostu to wyglądało superowo...Ludzi masa, trochę było mi smutno samej...Ale zaczęłam błądzić po plażu w 17 stopniowym Bałtyku - i już było mi dobrze :) Nic dziwnego, że wróciwszy przed północą do domu, zasnęłam kamiennym snem :)
2008 m. liepos 23 d., trečiadienis
Maxima...

Nie mogę nie opisać krzywdy, jaką wyrządziłam dla Maximy :)
Otóż - powszechnie znana jest moja "miłość" do tej sieci. W miarę możliwości staram się zawsze zajeżdżać do konkurentów - najczęściej to Rimi i Norfy; ale czołowe miejsce Maximy na rynku daje o sobie znać - Maxima jest na najwygodniejszych strategicznie miejscach...
Tak i wczoraj ze względu na czas i inne okoliczności zajechałam do Maximy w Naujininkach. Wczoraj były imienimy mamy - więc w moich planach było - dobre wino i kwiaty. Więc udałam się za winem do Maximy. Z szacunku do siebie i mamy od razu odeszłam od półki z najtańszą cieczą o nazwie "wino" i udałam się w kierunku prawdziwych win. Jak i jakość napojów ceny były wysokie - to jasne. Zahaczyło me oczy czilijskie czerwone suche wino w ładnym świąteczym twardym upakowaniu. Jasne, że dostałam go z półki by dokładniej obejrzeć. Raptownie wino wypada z pudełka, uderza się o półkę i po sklepie rozpływa się echo rozbitego szkła...Tak...Przed sobą mam 4 butelki rozbitego drogiego wina i jedną butelkę Žalios devynerios, czyli dużą kałuzę i mnóstwo szkła...Okamieniałam i stoję...5 min przeszło...Nic...Stoję dalej...W myślach już wyobrażam sytuację, jak ochrona mnie zapakowuje :) Potem zaczynam liczyć ile zrobiłam szkody - i co mam na karteczce...W tej chwili przybiega jakiś młody facet zbiera szybko największa szkły i mówi : "Nic strasznego. Proszę tutaj nie stać." I ucieka...Przychodzi sprzątaczka i z niezadowoleniem patrzy na moje arcydzieło...Tłumaczę jej sytuację, przepraszam i nie mogąc dalej zostać w tym oczekiwaniu - proszę wezwać tego faceta - menedżera. Chłopak uprzejmie prosi mnie wziąść drugą butelkę wina i mówi, że od czasu jak tu pracuje, już nie pamięta ile sam rozbił butelek...Zdziwiona byłam tonem, w jakim rozmawiali ze mną robotnicy - naprawdę było miło i przyjemnie. Nieoczekiwałam takiego biegu wydarzeń. W sumie, już teraz wiem, że wszystko co zostało uszkodzone na terytorium sklepu - bez żadnych zbędnych słów jest zamieniane na nową rzecz i tyle...Najwazniejsze wiedzieć złotą regułę - "klient zawsze ma rację". i tyle ;)
P.S. nie darmo pracownicy na kasach mają tabliczki z imionami - "Dzień dobry" stało się częstym słowem w Maximie - szczególnie na Lipówce :)
2008 m. liepos 22 d., antradienis
ENIGMA
Najważniejsze, znalazłam piosenkę z dzieciństwa - która zawsze grała w mojej podswiadomosci - i tut okazało się, że to i była Enigma...
ENIGMA
"Return To Innocence"
Love - Devotion
Feeling - Emotion
Don't be afraid to be weak
Don't be too proud to be strong
Just look into your heart my friend
That will be the return to yourself
The return to innocence
If you want, then start to laugh
If you must, then start to cry
Be yourself don't hide
Just believe in destiny
Don't care what people say
Just follow your own way
Don't give up and use the chance
To return to innocence
That's not the beginning of the end
That's the return to yourself
The return to innocence
The return to innocence
Strona poswięcona rozwiązywaniu Zagadki ENIGMY w języku polskim
www.enigmacretu.com
2008 m. liepos 11 d., penktadienis
Matrica?! - czyli wstęp -
Zbyt dużo pytań i niejasnosci...Własnie...Pamiętam jedną dobrą mysl "żeby naprawdę cos poznać, odnaleźć istotę prawdy, trzeba zwątpić we wszystko co dotychczas o tym wiedzielismy i czego nas Nauczyli". To co nam naprawdę ładują do mózgu pod nazwą "prawdziwej informacji", może być tylko błahą fikcją literacką.

Ostatnio nawet doszłam do wniosku, że żyjemy w "Matricy". Że film Matrica to nie żadna science fiction, ale film w jakims stopniu "dokumentalny".
For your consideration...