Czasami jest trudno...Na konkretny nasz wiek otaczające nas sytuacje i kłopoty tworzą ciemny, ciemny pas. Teraz na to reaguję spokojnie, bez paniki - po prostu zmęczam się psychologicznie i fizycznie...Psychologicznie od nadmiaru informacji na pracach i gruzem nauki w uniwersytecie, a fizycznie od niewysypiania się...Pomyślisz po co? i wiesz, że trzeba - i tyle...Gdy tydzień leci jak pięć minut, a dni masz splanowane od rana do późnego wieczoru...Do późnej nocy przy komputerze z nauką czy pracą...Myśli o odpoczynku, luzie i relaxie nawet nie przychodzą do głowy - są fantazją, którą nie warto się drażnić...
Trudności nigdy nie chodzą pojedynczo...Z powodu własnej chęci - robię ich nieświadomie jeszcze więcej...Otóż nareszcie przyszła dobra możliwość dorobić swój samochód...Ponieważ na Lexus, czy Mercedes własnymi siłami mi nie stać - robię swoje Renault. Więc w poniedziałek zapędziłam do "kosmetologa". Wszystko byłoby dobrze, jeśli by nie jego wyrok: samochód zrobię Może do piątku, ale nie obiecam...Otóż przy tym szalonym tempie zostaję bez najważniejszego środku do oszczędzania czasu...Nie mówiąc jeszcze o przeziębieniu, które nie jest do końca wyleczone...Na pracę pieszo, do uniwersytetu na trolejbusie (jak i na pierwszym kursie, od tego transportu znudziło okropnie)...Najbardzdiej ciekawe jest to, że od niektórych osób czekałam pomocy, jednak jej nie otrzymałam...Jednakże te osoby, o których nawet nie myślałam, wyciągnęli pomocną dłoń, wsparli i pomogli...Wspomniałam dobre przysłowie: Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie...Szczera prawda..Nie wiem jak dałabym radę bez błękitnego bączka, którego mi zaoferowała przyjaciółka...Tak zwykle po nieoczekiwanym dla mnie jej dzwonku następnego dnia koleżanka zostawiła mi własny samochód (wytłumaczyła, że chwilowo nie jest eksploatowany)...Nie wiem, jak by teraz dałabym rady bez niego...
I dzisiaj...Czułam się tak zmęczona...Nareszcie zmusiłam się pójść na 2 pracę...Ciągnęłam do 20.00 h...Oczywiście wszystko załatwiliśmy za czterdzieści minut, jednakże z pracy wyszłam o 1.10 nocy. I zupełnie mi się nie chcę teraz spać...Gdy jest trudno, życie przysyła lekcję, jak te trudności przezwyciężyć....Jak zrozumieć zachodzące zmiany w rodzinie, jak zachowywać się w życiu...Wygląda na to, że tylko teraz uczę się żyć: szukać, tracić, znachodzić, cenić, dbać, rozumieć...Szanuję ludzi starszych, którzy potrafią przekazać niektóre tajniki życia...Przyznaję, że nie jestem na najwyższej stadii moralnej, gdy indywidum uważa siebie za najważszego auteryteta i dopóki jestem w poszukiwaniach - mam przykłady do których chciałabym dążyć, nie pomijając własnej unikalności....Czasami starszych ludzi trzeba tylko wysłuchać, a ogrom skupionej za życie wiedzy i niepowtarzalnego doświadczenia dotrze do twej swiadomosci... Nie zawsze masz szansę wysłuchać takie lekcje...One są niepowtarzalne, trwałe w czasie, skuteczne i motywujące...zupełnie nie tak prosto spotykamy w życiu tych, czy innych osób...Warto skorzystać z tego, co oni mogą nam przekazać...
2008 m. gruodžio 12 d., penktadienis
Užsisakykite:
Rašyti komentarus (Atom)
Komentarų nėra:
Rašyti komentarą